Poniedziałkowa decyzja Szwajcarii o odmowie ekstradycji Romana Polańskiego przywołała na nowo temat instytucji, która od lat funkcjonuje w wielu krajach, w tym i u nas. Doświadczenia mamy różne. Trwające latami ekstradycje z USA Dariusza Przywieczerskiego czy Edwarda Mazura nie napawają optymizmem. Zdaniem karnistów rozbudowana procedura i szczególne wymagania sprawiają, że w tych sprawach nie ma co liczyć na ekspresowe tempo. W dodatku ogromną rolę odgrywa w nich polityka.
Jedno jest pewne: w ramach ekstradycji nie wydaje się własnych obywateli.
Państwo żądające wydania musi wystosować wniosek, a zarzucany czyn musi być przestępstwem karanym w obu państwach. Ostatnią czynnością ekstradycyjną jest przekazanie podejrzanego przez policję.
[srodtytul]Bez wniosku ani rusz[/srodtytul]
– Diabeł tkwi w szczegółach umów między państwami – tłumaczy „Rz” prof. Brunon Hołyst. – Jest to jedna z przyczyn, dla których w różnych państwach ekstradycja jest nie do wywalczenia. Weźmy np. przestępstwo zgwałcenia – w Europie ulega ono przedawnieniu, w Stanach Zjednoczonych – nie.