Mecenas Iwo Gabrysiak, pełnomocnik „nabitych we franki”, wskazuje, że sprawa ta jest dla niego i kancelarii ogromnym przedsięwzięciem: zajmuje się nią zespół siedmiu osób, w tym trzech prawników. Na finalnym zebraniu o przystąpieniu do sprawy decydowało kilkaset osób, a druga liczna grupa uczestniczyła w zebraniu przez Internet.
Zarówno Wierzbowski Eversheds, jak i Kubas Kos Gaertner zapewniają, że choć to klienci sami się do nich zgłosili, zdobytych doświadczeń z pewnością nie zmarnują. Kancelaria Kubas Kos Gaertner organizuje kolejny pozew zbiorowy: przedsiębiorców domagających się od ZUS odszkodowania za to, że jego urzędnicy wprowadzali ich w błąd, mówiąc, że nie muszą płacić składek w czasie zawieszenia działalności, a teraz domagają się ich wraz z odsetkami. W tej sprawie w rachubę wchodzi kilka tysięcy uczestników z żądaniami od kilku do kilkunastu tysięcy złotych (pozew ma być złożony w styczniu 2011 r.).
Pozwami zbiorowymi zajmują się też mniejsze kancelarie, ale na razie nieliczne. Adwokat Małgorzata Szczypińska-Kozioł, która złożyła taki pozew w imieniu 378 osób zarażonych przed laty złośliwą żółtaczką (przeciwko Ministerstwu Zdrowia), ma indywidualną kancelarię, ale do tej sprawy musiała zatrudnić dodatkowego pracownika. Ponieważ chodzi o osoby w trudnej sytuacji, na razie dopłaca do tego przedsięwzięcia i nie żądała wstępnego wynagrodzenia (trzeba było tylko zebrać 100 tys. zł na wpis sądowy). Nie chce zdradzać szczegółów, ale umówione wynagrodzenie mieści się w granicach tzw. taksy adwokackiej, którą sąd zasądza stronie wygrywającej.
Finanse to kolejna nie do końca wyjaśniona kwestia. Ustawa o dochodzeniu roszczeń w postępowaniu grupowym pozwala pełnomocnikowi (przypomnijmy, że jest przymus posiadania adwokata) na ustalenie z grupą jego wynagrodzenia jako procentu od wygranej kwoty (nie więcej niż 20 proc.). Sąd jednak nie musi przyznać zwrotu wszystkich kosztów wygrywającemu, tylko uzasadnione. Zdaniem adwokata Łukasza Hejmeja z kancelarii CMS Cameron McKenna sąd raczej będzie je przyznawał w granicach tzw. taksy adwokackiej, co daje maksymalnie nieco ponad 40 tys. zł.
Dlaczego raczej nie 20 proc. spornej kwoty? [b]Gdyby bowiem przyjąć, że jest możliwe zasądzenie jej wygrywającemu, to w razie oddalenia pozwu powinna przypadać pozwanemu.[/b]