Doświadczenia z nowym formułowaniem listów do podatników przeprowadzono w maju i czerwcu w izbach skarbowych w Poznaniu i Zielonej Górze. Współpracowały one z ekspertami Banku Światowego. Pisma, w których użyto prostego zwrotu: „proszę zapłacić podatek", sprawiały, że osoby zalegające fiskusowi płaciły go szybciej i chętniej niż te, do których skierowano tradycyjne upomnienie.
Zwykłe listy zwykłym językiem
W listach wysyłanych przez poznańską i zielonogórską skarbówkę zamiast tradycyjnych urzędowo-ustawowych zwrotów użyto odwołań do przyzwoitości i obywatelskiego obowiązku. Sformułowano je w łagodnym tonie. Przywoływano np. fakt, że siedmiu na dziesięciu mieszkańców danego miasta zapłaciło już należny podatek dochodowy za ubiegły rok. „Należy Pan/Pani do tej nielicznej grupy mieszkańców, którzy jeszcze nie spełnili tego obowiązku" – pisano.
Znalazła się tam też ogólna informacja o możliwości wszczęcia egzekucji administracyjnej i prosta zapowiedź: „zweryfikujemy Pani reakcję na to pismo". Oczywiście urzędy dokładnie wyliczały kwoty podatku i podawały numer konta, na które należy go wpłacić. Wezwanie wysyłano zwykłą pocztą zamiast listem poleconym.
W reakcji na pismo nieformalne wpłat dokonało 1058 podatników, a tradycyjne wezwania przyniosły 708 wpłat. Co istotne, adresaci nieformalnych wezwań uiszczali zaległości najczęściej już w pierwszym tygodniu po jego otrzymaniu. W pierwszych dniach wpłat było nawet o 50 proc. więcej niż od adresatów standardowych wezwań. Osoby wezwane „po ludzku" wpłaciły o 11 proc. większą kwotę podatków niż upomniane „urzędowo". Podatnicy byli przy tym bardziej skłonni do zapłaty podatku, jeśli wraz z wezwaniem dostawali druk wpłaty na konto urzędu skarbowego.
MF: będzie ciąg dalszy
Ministerstwo Finansów zapowiada kontynuację eksperymentu.