Fakty i mity emerytalnej dyskusji

Nie wmawiajmy Polakom, że bezpieczne jest tylko państwo. Tak nie zbudujemy dobrobytu

Publikacja: 29.03.2011 04:22

Fakty i mity emerytalnej dyskusji

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

W dyskusji na temat sensowności reformy emerytalnej rzadko powoływano się na badania międzynarodowe czy też opracowania ekonomiczne. W sumie nie ma się czemu dziwić –  bez tego i tak dla wielu obywateli Rzeczypospolitej spór jest wyjątkowo zagmatwany, trudno więc oczekiwać, że będzie to debata oparta na badaniach naukowych. Ja jednak postaram się poruszyć również ten wątek.

Zwolennicy obniżenia składki powoływali się m.in. na Josepha Stiglitza, Laurenca Kotlikoffa i Nicka Barra. Ten ostatni opublikował wiele prac dotyczących systemów emerytalnych i nie można przejść obojętnie obok jego teorii. W niniejszym tekście pozwolę sobie z kilkoma kwestiami polemizować.

Różne zobowiązania

Odniosę się do jednej z jego nowszych publikacji: „Reforming pensions: myths, truths, and policy choices", czyli „Reformy systemów emerytalnych: prawdy i mity oraz możliwości wyboru". Jest to o tyle ważna pozycja, że część wątków w niej poruszanych pojawiała się również w naszej debacie publicznej.

Gdy w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych brakuje środków, podwyższa się podatki

Zacznijmy od podstaw. Autor opracowania pisze, że są dwa sposoby zabezpieczania dochodów na przyszłość. Pierwszy to oszczędzanie bieżących dochodów i odkładanie ich na czas przejścia na emeryturę, drugi to zobowiązanie państwa do wypłaty ich w przyszłości. Jego zdaniem są one podobne, gdyż bazują na przyszłym dochodzie. W obu przypadkach więc, jego zdaniem, mamy do czynienia z „claims on future output", czyli „zobowiązaniami wobec przyszłego dochodu". Podkreśla, że spadek dochodu w przyszłości obciąża w taki sam sposób zarówno system repartycyjny, jak i kapitałowy.

Teza ta może być prawdziwa tylko przy serii założeń, które w realnym świecie są niemożliwe do spełnienia. O ile prawdą jest, że przyszły dochód wpływa na poziom przyszłych emerytur, o tyle nie można powiedzieć, że w taki sam sposób w obu systemach.

Po pierwsze, czym innym jest zobowiązanie finansowo-prawne, a czym innym zobowiązanie polityczne. Znacznie łatwiej jest zmienić to drugie, choć oczywiście oba zobowiązania nie dają 100-proc. gwarancji wypłaty w przyszłości (ale też nie ma chyba na świecie instrumentu, który dawałby taką 100-proc. gwarancję). Tak więc nie tylko wzrost ma wpływ na emerytury, ale i forma zobowiązań. Po drugie, prace empiryczne wskazują, że fundusze emerytalne efektywniej zarządzają środkami niż średnia dynamika PKB, inwestując w bardziej produktywną część gospodarki. Po trzecie, fundusze emerytalne nie prowadzą swych inwestycji wyłącznie na terenie danego kraju – tak więc ich zakumulowany wynik nie musi być wyłącznie pochodną bieżącego PKB. Po czwarte, organizacja systemu emerytalnego wpływa też na dynamikę PKB (choćby poprzez rynek kapitałowy), tak więc bardziej efektywny system daje szanse na wyższe emerytury.

Polityczna koniunktura

Kolejny ważny argument Barra mający postawić znak równości pomiędzy systemem repartycyjnym opartym na zdefiniowanej składce i systemie kapitałowym jest taki, że wszelkie emerytury zależą od ryzyka politycznego, gdyż są pochodną skutecznego rządzenia. Ogólnie jest to prawda, ale w obu przypadkach zależność ta ma inny charakter i inną siłę. Zmiany w części państwowej systemu emerytalnego są dokonywane znacznie częściej niż w części kapitałowej. Co więcej, przykładem, jak łatwo jest manipulować częścią państwową systemu, a jak trudno częścią prywatną, jest obecna debata. Fundusz Rezerwy Demograficznej został zlikwidowany jednym pociągnięciem pióra, podczas gdy debata na temat obniżania składki do OFE trwa kilka miesięcy i decydenci liczą się z opinią publiczną (tak się przynajmniej wydaje).

Przykładem, jak łatwo jest manipulować częścią państwową systemu, a jak trudno częścią prywatną, jest obecna debata

Stopa zwrotu środków zarządzanych przez OFE jest pochodną skuteczności ich inwestycji. Natomiast tempo waloryzacji składek, wysokość indeksacji emerytur jest zależna od koniunktury politycznej. Co więcej, w OFE po przejściu na emeryturę środki muszą się bilansować, ich brak grozi upadkiem wypłacającego podmiotu. Tak więc zobowiązania emerytalne muszą być skalkulowane zgodnie z poziomem zgromadzonych zasobów. Natomiast w części państwowej system może być zbilansowany wyłącznie przy założeniu indeksacji cenowej świadczeń, indeksacji składek zgodnej z funduszem płac, brakiem jakichkolwiek przywilejów emerytalnych oraz akceptacji ujemnej waloryzacji składek w okresie, kiedy fundusz płac ma ujemną dynamikę. Założenie politycznie niespełnialne, gdyż nawet w swej dzisiejszej retoryce zwolennicy systemu repartycyjnego nie akceptują negatywnej waloryzacji składek. Gdy w ZUS brakuje środków, podwyższa się podatki. W OFE taka waloryzacja jest automatyczna, następuje bowiem w wyniku zmian wyceny aktywów. OFE są w tym zakresie samoregulujące. ZUS nie.

Kolejny argument mówi o tym, że część kapitałowa ma dodatkowe ryzyka (których nie ma system repartycyjny), a mianowicie ryzyko inwestycyjne, ryzyko zarządzania, ryzyko właściwego skalkulowania czasu średniego dożycia. W rzeczywistości  wszelkie ryzyko występuje w systemie państwowym, z tym że nie jest ono tak oczywiste. Jest to ryzyko właściwej oceny przyszłego wzrostu i dostosowania do niego tempa waloryzacji świadczeń. W historii wielokrotnie państwa miały skłonność do składania obietnic ponad miarę. Nie wspominając o ryzyku zarządzania instytucją państwową – patrz słynny kontrakt informatyczny dla ZUS, za który przecież płacą wszyscy podatnicy. I ryzyko nieodpowiedzialnych rządów – patrz Grecja.

W teorii Barra oba systemy przy pewnych założeniach reagują w taki sam sposób na zmiany w tempie wzrostu gospodarczego. I wtedy teoria się zgadza. To jest trochę tak, jak w przytoczonym przez Witolda

Orłowskiego dowcipie o rozbitkach z puszką na bezludnej wyspie, bez otwieracza do konserw. Jednym z nich był ekonomista, który jako sposób na otwarcie puszki zaproponował założenie, że „mamy otwieracz".

W przedstawionym koncepcie oba systemy są takie same przy pewnych założeniach, a prawie takie same bez tych założeń. A jak wiadomo, „prawie" robi wielką różnicę.

Kto pomnaża pieniądze

Barr argumentuje, że finansowanie tworzenia funduszy emerytalnych może być dokonane przez ograniczanie innych wydatków, ale państwo też ma sposoby zabezpieczania się na przyszłość, odkładając środki. Daje przykłady Norwegii i USA, czyli krajów, w których gromadzi się w specjalnych państwowych funduszach środki (w przypadku Norwegii z dochodów z ropy, w USA Trust Fund), aby w przyszłości móc finansować zmiany demograficzne.

Argument ten ma świadczyć o tym, że odkładanie w prywatnych funduszach jest tak samo dobre jak w państwowych. Tyle że rzeczywistość jest znacznie bardziej brutalna. W Polsce Fundusz Rezerwy Demograficznej, który miał ten sam cel, zlikwidowano. Dostęp polityków do środków zgromadzonych w prywatnych funduszach emerytalnych jest znacznie utrudniony (choć nie niemożliwy – patrz Węgry), a do państwowych znacznie łatwiejszy.

W dyskusji na temat tego, czy OFE tworzą oszczędności, jest bogata literatura. Badania empiryczne wskazywały, że największe oszczędności prywatne tworzone są w tych krajach, gdzie państwo nie ma organizowanego przez państwo systemu emerytalnego. Im państwo więcej obiecuje obywatelom, tym mniejsza zachęta do prywatnego oszczędzania. Ale przecież nie o to chodzi.

Nick Barr, powołując się na opracowanie Mackenzie, Gerson and Cuevas (1997),  stwierdza, że celem systemu emerytalnego nie jest wpływ na wzrost, ale zapewnienie zabezpieczenia na starość. Ale przecież wcześniej podkreśla, że nasza emerytura będzie zależeć od przyszłego dochodu! Jeśli mamy dwa systemy, z czego oba dają podobną wysokość emerytury, a jeden jest bardziej pozytywny dla wzrostu gospodarczego niż drugi, to ten pierwszy jest lepszy dla przyszłych emerytów. W swej analizie wpływu systemów na rynek pracy autor nie wspomina też o wpływie na rynek pracy poprzez zmianę percepcji pracownika w traktowaniu składki emerytalnej. Składka, która jest jedynie rejestrowana na koncie w ZUS, daje mniejsze poczucie powiązania niż składka w OFE, która jest dziedziczona.

Barr podkreśla, że zalety tworzenia funduszy emerytalnych obrosły mitami. Pisze jednak, że aby system prywatnych instytucji zarządzających środkami na przyszłą emeryturę sensownie działał, niezbędne jest zaufanie do tych instytucji. No właśnie. Niektóre skrajne argumenty zwolenników obcięcia składki podważają często wiarygodność prywatnych instytucji jako miejsca pomnażania pieniędzy na przyszłą emeryturę. Przez ostatnie lata w Polsce udało się zbudować zaufanie do prywatnych funduszy emerytalnych. Nie wmawiajmy Polakom, że bezpieczne jest tylko państwo. W ten sposób nie zbudujemy dobrobytu.

Ryszard Petru jest dyrektorem w PKO BP. Tekst wyraża osobiste poglądy autora, a nie instytucji, z którą jest związany

Debata nad OFE w „Rzeczpospolitej"

Andrzej Wojtyna  „Bieleckiego mocno selektywny dobór faktów" („Rz" 24 marca)

Janusz Jankowiak „Bliski koniec OFE?" („Rz" 21 marca)

Bogusław Grabowski  „OFE generują dług publiczny" („Rz" 16 marca)

Jerzy Hausner  „Zmiany w OFE burzą ład konstytucyjny" („Rz" 15 marca)

Jan Krzysztof Bielecki „OFE potrzebują zmian" („Rz" 20 grudnia 2010 r.)

Prawdziwa lekcja z Chile dla Polski" („Rz" 11 marca)

Witold Orłowski „Kompromis, który nikomu się nie podoba" („Rz" 11 marca)

W dyskusji na temat sensowności reformy emerytalnej rzadko powoływano się na badania międzynarodowe czy też opracowania ekonomiczne. W sumie nie ma się czemu dziwić –  bez tego i tak dla wielu obywateli Rzeczypospolitej spór jest wyjątkowo zagmatwany, trudno więc oczekiwać, że będzie to debata oparta na badaniach naukowych. Ja jednak postaram się poruszyć również ten wątek.

Zwolennicy obniżenia składki powoływali się m.in. na Josepha Stiglitza, Laurenca Kotlikoffa i Nicka Barra. Ten ostatni opublikował wiele prac dotyczących systemów emerytalnych i nie można przejść obojętnie obok jego teorii. W niniejszym tekście pozwolę sobie z kilkoma kwestiami polemizować.

Pozostało 93% artykułu
Ubezpieczenia
PZU z nową strategią. W niej sprzedaż Aliora do Pekao, wzrost zysku i dywidendy
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ubezpieczenia
Artur Olech, prezes PZU. O zbrodniach przeszłości i planie na przyszłość
Ubezpieczenia
PZU zaskoczyło na plus wynikami. Kurs mocno w górę
Ubezpieczenia
Solidne wyniki PZU mimo powodzi. Niebawem nowa strategia
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ubezpieczenia
Mało chętnych na Europejską Emeryturę