Inwestycja życia. Nie zapomną jej...

Na lokatach powiązanych z Ubezpieczeniowym Funduszem Kapitałowym ludzie stracili grube pieniądze.

Publikacja: 28.02.2014 13:23

Marcin Parfianowicz był przekonany, że niczym nie ryzykuje

Marcin Parfianowicz był przekonany, że niczym nie ryzykuje

Foto: Fotorzepa, Andrzej Bogacz Bogacz Andrzej

Stracili, bo zostali wprowadzeni w błąd, albo nie zrozumieli dokładnie, czym jest kupiony przez nich produkt. Nie byli świadomi np. tego, że polisa, którą wybrali, związana jest z koniecznością opłacania co roku składki w tej samej wysokości co wpłacona „na dzień dobry" kwota. Gdy po roku okazywało się, że zakład znów upomina się o pieniądze, zmuszeni byli często zerwać umowę. Wtedy tracili wszystko.

Na gębę

Zakłady stosują opłatę likwidacyjną, która przy zerwaniu polisy w ciągu 2 lat od zakupu wynosi prawie sto procent wpłaconej kwoty. Ale nawet jeśli osoby skuszone ofertą kupowały produkt wieloletni z jednorazową składką, nie zawsze docierało do nich, że jeśli jest on powiązany z funduszami akcyjnymi, to istnieje taka sama szansa, że zarobią, jak i że stracą. Gdy pieniądze na koncie topniały, klienci robili się nerwowi, zakład jednak odsyłał ich wówczas do opisu produktu. Okazywało się wtedy, że na takie warunki kupujący sam się zgodził.

Ludzie poczuli się oszukani. Teraz żądają zwrotu – ich zdaniem niesłusznie zabranych pieniędzy – na drodze sądowej.

Dlaczego niesłusznie? – Bo co innego obiecywano mi, oferując produkt, a zupełnie co innego wyszło – tłumaczy Marcin Parfianowicz, klient Aegonu.

Na kupno lokaty – jak się potem okazało – powiązanej z UFK, namówiło go dwóch agentów, którzy w poszukiwaniu nabywców krążyli po domach. – Przekonali mnie zapewnieniem, że wpłacając pieniądze, nie będę już się musiał o nic martwić, bo będę liczyć zyski – wyznaje po latach Parfianowicz.

Cztery lata temu wpłacił 30 tys. zł i na trzy lata zapomniał o wspaniałej – jak sądził – inwestycji. Pierwsze rozczarowanie przeżył po trzech latach, kiedy  zamiast zysku odkrył na koncie stratę. Aegon tak zarządzał jego pieniędzmi, że z 30 tys. zł po trzech latach zostało 26 tys.

Napisał do zakładu z pretensjami i upomniał się o osobistego doradcę, którego mi agenci obiecali. – Przydzielono mi go, zapewniając, że okres bessy minął i teraz mogę już liczyć na zyski – opowiada pan Marcin.

Na początku  2013 roku odkrył, że ma już tylko 24 tys. zł. Chciał wycofać pieniądze, ale okazało się, że opłata likwidacyjna konsumuje to, co zostało. – Będę się z nimi sądził do końca świata – zapewnia Parfianowicz. Sprawę oddał w ręce kancelarii LWB, podobnie jak setki innych poszkodowanych.

Zrywasz, tracisz

Jedna z nich rozmawia ze mną ze łzami w oczach.

– Miałam pewną sumę po zmarłym mężu, chciałam ją tak ulokować, aby w każdej chwili mieć dostęp do pieniędzy – wspomina. – Zapewniono mnie w Aegonie, że tak będzie, ale gdy wyjęłam część środków, natychmiast kazano mi uzupełnić saldo. Nie miałam z czego. Zlikwidowano lokatę i zabrano mi to, co na niej zostało. Nie chcę podawać swojego nazwiska. Wstyd mi, iż tak się dałam  nabrać.

Większość osób, które trafiają do kancelarii, nie odważyłaby się indywidualnie pójść do sądu. Cieszą się więc, że znalazł się ktoś, kto chce ich reprezentować. Do sądu trafiły dwa pozwy zbiorowe z żądaniem zwrotu – w sumie – 2,9 mln zł, następne są w przygotowaniu. Roszczenia kierowane są przeciw towarzystwom: Aegon, AXA, Scandia, Openlife i Europa.

– Zajęłam się sprawą polis powiązanych z UFK na prośbę mojego przyjaciela 5 lat temu – wspomina Anna Lengiewicz, partner kancelarii LWB. – Bogdan przyniósł mi trzy polisy: żony i dwóch córek mówiąc, że wpłaciły po 5 tys. zł. Po roku na rachunku każdej z pań było po 3,5 tys. zł.

Rodzina stwierdziła, że trzeba się wycofać z nietrafionej inwestycji. Okazało się jednak, że muszą wpłacać przez kolejne 4 lata po 5 tys. zł rocznie, a jeżeli zaprzestaną wpłat, pozostałe na rachunku pieniądze również stracą, bo ubezpieczyciel pobierze je jako opłatę likwidacyjną. Zerwały polisę i pieniądze im zabrano.

– Złożyliśmy skargę – mówi Lengiewicz. – Po 3,5 roku uzyskaliśmy prawomocny wyrok Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów uznający postanowienia o wysokości opłaty likwidacyjnej stosowane przez Aegon, za niedozwolone. Wystosowaliśmy do ubezpieczyciela wezwanie do zwrotu pieniędzy, ale ten odmówił.

Była druga połowa 2012 roku.

Klienci LBW postanowili walczyć, założyli stronę internetową www.przywiazanidopolisy.pl, i zaczęli szukać innych poszkodowanych. Szybko okazało się, że jest ich mnóstwo.

Lengiewicza nie dziwi skala zjawiska. Ludziom sprzedawano polisolokatę, a ta nazwa rodzi przekonanie, że kupują bezpieczny produkt. Pewne jak w banku, a do tego ubezpieczone. Tymczasem nie jest to ani polisa, ani lokata, tylko tzw. umowa ubezpieczenia na życie z ubezpieczeniowym funduszem kapitałowym. Taka umowa wiąże się z  ryzykiem inwestycyjnym, mogą być straty sięgające nawet 80 proc. zainwestowanych pieniędzy.

Umowy są napisane w taki sposób, że przeciętnemu Polakowi trudno je zrozumieć. Ich analiza wymaga wiedzy nie tylko prawniczej, ale przede wszystkim wiadomości o instrumentach finansowych i rynkach kapitałowych.

– To, co mnie najbardziej zastanowiło, to konstrukcja umowy zmuszająca konsumenta do oszczędzania pomimo ogromnych strat na inwestycji czy też pomimo wydarzeń losowych takich jak utrata pracy – wyznaje partner LWB.

Do kancelarii zgłaszają się kolejni ludzie. Najwięcej jest takich, którzy stracili pracę i po prostu nie mogli kontynuować wpłat.  Są też osoby w podeszłym wieku, którym sprzedano de facto produkt inwestycyjny z obowiązkiem oczekiwania 10 lat na możliwość wycofania pieniędzy... Widzą, że ich oszczędności maleją, a oni nadal wpłacają wysokie składki, bo boją się ryzyka utraty wszystkich oszczędności.

To dobra inwestycja

Ubezpieczyciele widzą sprawę inaczej.

– Ubezpieczenia na życie z UFK mają zalety, a największą jest możliwość dowolnego i nieograniczonego przenoszenia środków pomiędzy funduszami bez konieczności płacenia tzw. podatku Belki – wyjaśnia Aleksandra Leszczyńska, rzecznik AXA. – Podatek uiszcza się dopiero na zakończenie inwestycji, a nie np. przy dokonaniu zmiany wybranych wcześniej funduszy.

Jej zdaniem klienci osiągają w długim okresie stabilne i ponadprzeciętne stopy zwrotu. Przyznaje, że ryzyko istnieje i że spoczywa na ubezpieczającym, co oznacza, że sami decydujemy o wyborze funduszy inwestycyjnych, w które lokujemy nasze pieniądze. – Można jednak wybrać tzw. fundusze modelowe zarządzane przez specjalistów – zaznacza Leszczyńska. – Ważne, żeby nasi klienci to wiedzieli i rozumieli.

A co z tymi, którzy nie wiedzieli? Leszczyńska przekonuje, że jeżeli okazałoby się, iż ktoś został wprowadzony celowo w błąd, AXA odda mu pieniądze.

Aegon nie chce sprawy komentować. – Zbadamy zasadność zgłaszanych roszczeń – czytamy w komunikacie. – Pozew zbiorowy dotyczy opłat likwidacyjnych w umowach ubezpieczenia z ubezpieczeniowym funduszem kapitałowym. Przypominamy, że w ubiegłym roku SOKiK nie zakwestionował legalności pobierania opłaty likwidacyjnej, a jedynie ryczałtowy sposób jej naliczania.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki, e.glapiak@rp.pl

Stracili, bo zostali wprowadzeni w błąd, albo nie zrozumieli dokładnie, czym jest kupiony przez nich produkt. Nie byli świadomi np. tego, że polisa, którą wybrali, związana jest z koniecznością opłacania co roku składki w tej samej wysokości co wpłacona „na dzień dobry" kwota. Gdy po roku okazywało się, że zakład znów upomina się o pieniądze, zmuszeni byli często zerwać umowę. Wtedy tracili wszystko.

Pozostało 93% artykułu
Ubezpieczenia
Drożeją polisy na zdrowie i abonamenty medyczne
Ubezpieczenia
Roszady w największym polskim ubezpieczycielu. Były szef mBanku na czele PZU Życie
Ubezpieczenia
OFE dały zarobić lepiej niż lokaty bankowe i subkonta ZUS
Ubezpieczenia
Po wyborze nowego zarządu kapitalizacja PZU w górę o blisko miliard złotych
Ubezpieczenia
Rekord sprzedaży polis majątkowych i życiowych Warty