Złoty czy euro - ekonomiści radzą czekać

Przed wspólną walutą przestrzegają Polskę światowi eksperci. Widać też rozczarowanie naszych ekonomistów. – Euro to nie raj – przyznają

Publikacja: 08.04.2013 00:15

– Polska nie jest jeszcze zgubiona, ale jej liderzy są zdeterminowani, aby narazić ją na katastrofę – napisał niedawno na swoim blogu w „New York Times" Paul Krugman, laureat ekonomicznego Nobla sprzed kilku lat. Jego zdaniem euro jest pułapką, która uniemożliwia krajom walkę z ewentualnymi kryzysami, a Polskę przed ostatnim ustrzegło właśnie to, że nie pozbyła się złotego.

Na reakcję na ten wpis nie trzeba było długo czekać. Były minister skarbu Jacek Socha tłumaczył, że słynny ekonomista przecenia korzyści z posiadania własnej waluty, a na dłuższą metę chwiejność złotego jest kosztowna.

Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole, podkreśla, że ostatni brak reakcji złotego na obniżki stóp w Polsce pokazuje, jak ograniczony jest wpływ niezależnej polityki banku centralnego na poziom kursu walutowego.

– Kurs złotego jest zależny też od tego, jak inwestorzy postrzegają waluty innych krajów w regionie – odpowiada Paulowi Krugmanowi na blogu.

Pożytki z własnej waluty

Stronę Krugmana w tym sporze bierze jednak wielu innych wybitnych ekonomistów. – Rzadko zgadzam się z Krugmanem, ale w tym wypadku muszę mu przyznać rację. Polska radziła sobie ostatnio bardzo dobrze właśnie dzięki temu, że nie była w eurolandzie – mówi „Rz" Allan Meltzer, krytyk keynesowskiej szkoły ekonomii, której przedstawicielem jest Krugman. – Powinniście poczekać z akcesją do czasu, aż strefa euro wprowadzi dla swoich członków wiążące ograniczenia dotyczące polityki fiskalnej. Od początku unii walutowej było wiadomo, że nie będzie ona działała, dopóki nie będzie twardych reguł fiskalnych – dodał wykładowca ekonomii na Uniwersytecie Carnegie Mellon, ekspert w dziedzinie polityki pieniężnej.

Z Krugmanem zgadza się też Barry Eichengreen, znawca systemów walutowych z Uniwersytetu w Berkeley. Jak powiedział „Rz", w tym momencie to euro jest walutą bardziej rozchwianą niż złoty. Także inne wymieniane często korzyści z przynależności do unii walutowej według niego są przeceniane. – Tańszy kredyt? Doświadczenia Hiszpanii i Irlandii pokazują, że to nie jest wcale pożądane – zauważa. Zwraca uwagę na to, że unia walutowa to twór wadliwy, który bez wspólnego nadzoru bankowego i ograniczonej choćby unii fiskalnej nie może działać. Wadliwy jest też sposób zarządzania strefą euro. Według niego Polska powinna wstrzymać się z jakimikolwiek deklaracjami do czasu, aż te problemy zostaną rozwiązane.

3,84 zł musieliby za euro płacić eksporterzy, aby sprzedaż za granicę stała się dla nich nieopłacalna – szacuje NBP

W Polsce niewielu ekonomistów przyznałoby rację światowym eurosceptykom. Argument o własnej walucie jako zbawiennym dla gospodarki mechanizmie stabilizującym powtarza, jako jeden z nielicznych, Stefan Kawalec, były wiceminister finansów.  –  Kraj należący do strefy euro, który z jakichś powodów utraci konkurencyjność, znajdzie się zawsze w dramatycznej pułapce. Usiłowanie poprawy utraconej konkurencyjności bez korekty kursu walutowego jest bardzo trudne i niezmiernie kosztowne społecznie i politycznie. Efektem są długotrwała recesja i bardzo wysokie bezrobocie – mówił w wywiadzie dla „Rz". Jego zdaniem w dającej się przewidzieć przyszłości Polska do eurolandu nie powinna wchodzić.

Entuzjazm przygasł

Większość krajowych ekonomistów wciąż jest zdania, że na zamianie złotego na euro Polska więcej skorzysta niż straci. Jednak od czasu kryzysu wyraźnie skurczyła się grupa tych, którzy wytrwali w przekonaniu, że do eurolandu powinniśmy wejść jak najszybciej. Do niedawna należał do niej nie tylko minister finansów Jacek Rostowski, ale i prezes NBP Marek Belka, który ostatnio o euro wypowiada się coraz ostrożniej. A ostatnio zasugerował nawet, abyśmy czekali aż europejscy decydenci zaproponują nam łagodniejsze warunki przyjęcia wspólnej waluty.

– Wśród polskich ekonomistów przybyło sceptyków, którzy mówią, że do eurolandu nie ma co się spieszyć. Zdaliśmy sobie sprawę z tego, że euro to nie jest raj. Doświadczenia innych krajów pokazały, że istnieje cały szereg zagrożeń, z których nie zdawaliśmy sobie sprawy. Nikomu nie śniło się na przykład, że tani kapitał może spowodować bańkę na rynku nieruchomości – mówi „Rz" Witold Orłowski, główny ekonomista firmy doradczej PwC. Jakub Borowski przyznaje, że kryzys uwypuklił zwłaszcza dwa zagrożenia związane z euro – nadmierne zadłużanie się niektórych państw i boom kredytowy, który najboleśniej dotknął Hiszpanię. – Część ekonomistów obawia się, że to ryzyko jest na tyle duże, że możemy nad tym nie zapanować. To jest główny argument uzasadniający wstrzemięźliwość – mówi.

Podczas czwartkowej debaty na temat euro w Pałacu Prezydenckim prezydent Bronisław Komorowski przyznał, że gospodarcze wydarzenia ostatnich lat zmieniły opinię o wejściu do strefy euro nie tylko w społeczeństwie, ale też wśród ekonomistów. – W zasadzie zanikł niemal pełny konsensus co do oceny skutków wejścia do strefy euro, jak i skutków obecności w tej strefie – mówił prezydent. Prof. Orłowski uważa, że ostrożność ekonomistów jest dobra dla gospodarki. – Mamy bardziej wyważony stosunek do euro, lepiej, żebyśmy przyjmowali wspólną walutę ze zrozumieniem – mówi.

Co musiałoby się stać, żeby entuzjazm powrócił? – Można sobie wyobrazić, że tempo wzrostu naszej gospodarki pozostanie niskie przez dłuższy czas. Wtedy presja, żeby przyjąć euro, będzie się zwiększać – mówi Janusz Jankowiak z Polskiej Rady Biznesu.

– Polska nie jest jeszcze zgubiona, ale jej liderzy są zdeterminowani, aby narazić ją na katastrofę – napisał niedawno na swoim blogu w „New York Times" Paul Krugman, laureat ekonomicznego Nobla sprzed kilku lat. Jego zdaniem euro jest pułapką, która uniemożliwia krajom walkę z ewentualnymi kryzysami, a Polskę przed ostatnim ustrzegło właśnie to, że nie pozbyła się złotego.

Na reakcję na ten wpis nie trzeba było długo czekać. Były minister skarbu Jacek Socha tłumaczył, że słynny ekonomista przecenia korzyści z posiadania własnej waluty, a na dłuższą metę chwiejność złotego jest kosztowna.

Pozostało 89% artykułu
Ubezpieczenia
PZU z nową strategią. W niej sprzedaż Aliora do Pekao, wzrost zysku i dywidendy
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ubezpieczenia
Artur Olech, prezes PZU. O zbrodniach przeszłości i planie na przyszłość
Ubezpieczenia
PZU zaskoczyło na plus wynikami. Kurs mocno w górę
Ubezpieczenia
Solidne wyniki PZU mimo powodzi. Niebawem nowa strategia
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ubezpieczenia
Mało chętnych na Europejską Emeryturę