Do stłuczki doszło w miejscowości L. w Wielkiej Brytanii. Spowodował ją Tomasz P., który jechał autem pożyczonym od brata. Po zderzeniu P. zatrzymał się wprawdzie na moment, ale nie podjął próby nawiązania kontaktu z kierowcą drugiego pojazdu i odjechał z miejsca zdarzenia.
Na szczęście żaden z uczestników kolizji nie odniósł obrażeń. W samochodzie kierowanym przez Tomasza P. uszkodzony został tylko jeden z przednich błotników. Natomiast w aucie angielskiego kierowcy zderzenie skutkowało przebiciem przedniej opony, uszkodzeniem przedniego zderzaka i błotnika. Potwierdziła to notatka miejscowej policji, do której zaraz po wypadku zgłosił się poszkodowany.
Tomasz P. przyszedł na komisariat dopiero następnego dnia. Przyznał, że to on prowadził samochód, gdy doszło do kolizji. Został ukarany grzywną w wysokości 600 funtów brytyjskich.
Nie stać go na zapłatę
Auto sprawcy miało wykupioną polisę OC w towarzystwie ubezpieczeń V. Uznało ono, że szkoda w pojeździe Anglika jest szkodą całkowitą. Poszkodowanemu wypłacono w funtach brytyjskich równowartość ponad 312 tys. zł.
Ubezpieczyciel wystąpił do sprawcy kolizji z roszczeniem regresowym o zwrot wypłaconego odszkodowania wraz z odsetkami. Zgodnie bowiem z art. 43 pkt 4 ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych, Ubezpieczeniowym Funduszu Gwarancyjnym i Polskim Biurze Ubezpieczycieli Komunikacyjnych, zakładowi ubezpieczeń przysługuje prawo dochodzenia od kierującego pojazdem mechanicznym zwrotu wypłaconego z tytułu oc posiadaczy pojazdów mechanicznych odszkodowania, jeśli kierujący zbiegł z miejsca zdarzenia.