Festiwal Wagnera: Zachwyt i bunt widzów

Festiwal Wagnera w Bayreuth znów stał się tematem sporów o niechlubną przeszłość i niejasną przyszłość.

Publikacja: 24.08.2015 17:00

Festiwal Wagnera: Zachwyt i bunt widzów

Foto: Bayreuther Festspieler

To już tradycja, że premiera otwierająca to wagnerowskie święto przyjmowana jest buczeniem, prowokuje do polemik. W tym roku dyskusja o spuściźnie po Richardzie Wagnerze zaczęła się jednak wcześniej, gdy z końcem czerwca znów udostępniono publiczności dom kompozytora w Bayreuth.

Idylla życia rodzinnego


Willa Wahnfried była zamknięta przez pięć lat, teraz przywrócono blask jej wnętrzom, choć autentycznego wyposażenia zachowało się niewiele. Przede wszystkim zaś wybudowano obok pawilon ze stali i przyciemnionego szkła, z którego przechodzi się do części podziemnej. Tu umieszczono m.in. salę kinową oraz audiotekę.

Ekspozycja prowadzi śladem życiowych peregrynacji kompozytora, zaciekawia projektami scenograficznymi do przedstawień w Bayreuth z końca XIX wieku. Nie zabrakło interaktywnych zabawek: na ekranie można wybrać grupę instrumentów, której chce się przyjrzeć podczas wagnerowskiego koncertu, lub filmy ilustrowane muzyką Wagnera.

Jest oczywiście scena wojny w Wietnamie z „Czasu apokalipsy" Coppoli, ale i królik Bunny jako Walkiria czy Charlie Chaplin ucharakteryzowany na Hitlera w „Dyktatorze", gdy przy dźwiękach uwertury z „Lohengrina" bawi się kulą ziemską.

Prawdziwych odniesień do nazizmu, który zaciążył na losach Bayreuth, jest jednak niewiele: jedno zdjęcie Adolfa Hitlera i synowej kompozytora, Winifried, która była fanatyczną wielbicielką Führera. Wystawa – co natychmiast wytknięto – nie przedstawia powikłanej historii. Daje za to idylliczny obraz życia w willi Wahnfried w otoczeniu dzieci i psów. Jest nawet pozłacany posążek ukochanego nowofundlandczyka kompozytora.

Z lat 30., gdy festiwal kwitł pod opieką III Rzeszy, przenosimy się wprost do 1945 roku, by obejrzeć zdjęcia willi zniszczonej alianckimi bombami. A potem następuje odbudowa, najpierw prowizoryczna – przez wnuka Wielanda Wagnera, wreszcie całkowita – w latach 70., gdy rodzina przekazała Wahnfried miastu Bayreuth.

Zamilkłe głosy

Nieprzypadkowo chyba z adresowaną do turystów ekspozycją silnie kontrastuje rozliczeniowa wystawa ulokowana w parku przed teatrem na Zielonym Wzgórzu. „Zamilkłe głosy" (taki jest jej tytuł) dotykają najdrażliwszego z tematów: antysemityzmu Richarda Wagnera i jego żony Cosimy.

Poglądy kompozytora są znane, jej – znacznie mniej. Ale to Cosima, gdy po śmierci męża przejęła organizację festiwalu, dbała, by w na wskroś niemieckich „Śpiewakach norymberskich" nie pojawiali się na scenie niearyjscy artyści.

Wielu Żydów było znakomitymi odtwórcami ról wagnerowskich. Ich losy, a także muzyków czy dyrygentów, po dojściu Hitlera do władzy przypomina ta wystawa. Niektórym udało się wyjechać na przykład do Ameryki, choćby wykształconemu w Warszawie znakomitemu basowi Aleksandrowi Kipnisowi. Inni, jak dyrygent Włodzimierz Ormicki, szczęśliwie przetrwali wojnę.

Są jednak i życiorysy tragiczne: legendarna Erda z „Pierścienia Nibelunga", która pod koniec lat 30. schroniła się w Belgii, nie uniknęła wywózki do Auschwitz. A Henriette Gottieb z Berlina została wysłana do łódzkiego getta.

W Bayreuth burzliwa jest jednak i teraźniejszość. Christian Thielemann, którego klasę dyrygencką cenią wszyscy, został właśnie szefem muzycznym festiwalu. I już toczą się dyskusje, czy nie świadczy to o rywalizacji prawnuczek, którym powierzono dyrekcję w Bayreuth. Ta nominacja jest ponoć dowodem odsunięcia od realnej władzy Evy Wagner-Pasquier, wzmacnia zaś pozycję Kathariny Wagner.

Miłosna legenda

37-letnia reżyserka nie ma dobrej prasy, ale mogą na to wpływać zakulisowe rozgrywki skłóconych ze sobą dwudziestu spadkobierców, prawnuków i praprawnuków Wagnera. Katharina Wagner wydaje się tym nie przejmować, na tegoroczny festiwal przygotowała inscenizację najbardziej osobistego dzieła pradziadka – „Tristana i Izoldy". I na premierze została wybuczana.

Kolejne przedstawienia przyjmowane są jednak z aplauzem, co w Bayreuth nie jest regułą, najbardziej kontrowersyjne spektakle wzbudzają tu protesty na kolejnych wieczorach. O życzliwym przyjmowaniu „Tristana" decyduje z pewnością teraz głównie strona muzyczna. Christian Thielemann dyryguje wręcz z czułością, muzyce Wagnera nadaje w wielu momentach nastrój liryczny, co zresztą ułatwia mu nieporównywalna z żadnym innym teatrem akustyka sali w Bayreuth.

Amerykanin Stephen Gould to najlepszy Tristan, jakiego słyszałem na żywo, śpiewa w sposób naturalny, tylko w nielicznych momentach słychać w głosie wysiłek. Evelyn Herlitzius jako Izolda ma z kolei w sobie drapieżność, młody bas George Zeppenfeld rolą króla Marke zapewne rozpoczyna w Bayreuth przygodę z wielkimi postaciami wagnerowskimi.

Katharina Wagner zrealizowała przedstawienie zadziwiająco stonowane w porównaniu z modami i tendencjami na scenach niemieckich. Zachowała ponadczasowy charakter tej legendy, wzbogaciła ją efektownymi wizjami ukochanej, która objawia się umierającemu Tristanowi. Zasadniczą innowacją, a zarazem najsłabszym pomysłem, jest uczynienie z króla Marke despotycznego dyktatora. Być może reżyserka chciała w ten sposób podkreślić, że miłość nie ma szans na spełnienie w opresyjnym świecie.

Jej inscenizacja nie daje oczywiście odpowiedzi na pytanie, jak powinno się wystawiać dramaty Wagnera w XXI wieku. A taką jasną podpowiedź chcieliby wszyscy znaleźć w Bayreuth, stąd coroczne pretensje i zarzuty. Dyrekcja festiwalu też poszukuje rozwiązania tego problemu. Czy jednak w dzisiejszym świecie, w epoce wymieszania stylów i konwencji, stworzenie inscenizacyjnego kanonu jest w ogóle możliwe?

To już tradycja, że premiera otwierająca to wagnerowskie święto przyjmowana jest buczeniem, prowokuje do polemik. W tym roku dyskusja o spuściźnie po Richardzie Wagnerze zaczęła się jednak wcześniej, gdy z końcem czerwca znów udostępniono publiczności dom kompozytora w Bayreuth.

Idylla życia rodzinnego


Willa Wahnfried była zamknięta przez pięć lat, teraz przywrócono blask jej wnętrzom, choć autentycznego wyposażenia zachowało się niewiele. Przede wszystkim zaś wybudowano obok pawilon ze stali i przyciemnionego szkła, z którego przechodzi się do części podziemnej. Tu umieszczono m.in. salę kinową oraz audiotekę.

Ekspozycja prowadzi śladem życiowych peregrynacji kompozytora, zaciekawia projektami scenograficznymi do przedstawień w Bayreuth z końca XIX wieku. Nie zabrakło interaktywnych zabawek: na ekranie można wybrać grupę instrumentów, której chce się przyjrzeć podczas wagnerowskiego koncertu, lub filmy ilustrowane muzyką Wagnera.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kultura
Powrót strat wojennych do Muzeum Zamkowego w Malborku
Kultura
Decyzje Bartłomieja Sienkiewicza: dymisja i eurowybory
Kultura
Odnowiony Pałac Rzeczypospolitej zaprezentuje zbiory Biblioteki Narodowej
Kultura
60. Biennale Sztuki w Wenecji: Złoty Lew dla Australii
Kultura
Biblioteka Narodowa zakończyła modernizację Pałacu Rzeczypospolitej