Polskie kontrole pojazdów wjeżdżających do kraju spowodowały korki na granicach. – W piątek kierowcy stali na granicy litewskiej w Budzisku, czekając na wjazd do Polski średnio cztery godziny – informuje Władysław Żero, prezes Stowarzyszenia Przewoźników Podlasia. Zastrzega, że czas oczekiwania zależny jest od dnia tygodnia i pory dnia. Ta reguła odnosi się też do granicy polsko-niemieckiej.
Reakcje przewoźników i zapowiedzi służb – czy zatory się zmniejszą?
– W poniedziałki kłopotliwy jest wyjazd i ciężarówki stoją w długiej kolejce, w piątek z kolei przeważają powroty i też tworzy się długa kolejka, gdy w środku tygodnia oczekuje się na przejazd granicy do pół godziny – szacuje Żero.
Czytaj więcej:
Podobnie sytuację ocenia Wojciech Sieńko, przewodniczący Regionu Dolnośląskiego Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych. – Po tygodniu kontroli oceniam, że czas wyjazdu pozostał bez większych zmian, natomiast powrót pod koniec tygodnia to cztery godziny czekania. Czuć, że są wyrywkowe kontrole, ale ciężarówek nie dotyczą tak bardzo, choć nasze samochody stoją w morzu osobówek. W sumie kontrole niemieckie są bardziej uciążliwe od polskich, bo hamują wjazd do Niemiec, a z eksportem czas nagli. Wracając, tak organizujemy przejazd, by uwzględnić czas stracony w kolejce – mówi Sieńko.
Kilka godzin oczekiwania rujnuje czas pracy kierowcy, limitowany do dziewięciu godzin dziennie. Za przedłużenie czasu pracy, co odnotuje tachograf, kierowcy i przewoźnikowi grozi kara. Inspektorzy nie zawsze honorują opis na wydruku z tachografu. Największe korki pojawiły się na autostradach A2 i A4.