W piątkowym oświadczeniu Federalna Administracja Lotnictwa (FAA) wysłała do Boeinga pismo z żądaniem dostarczenia dodatkowych informacji, zanim regulator ostatecznie zatwierdzi zasady przeglądów, jakie linie lotnicze muszą wykonać, aby wznowić loty. Wiadomo, że zaczną się one od kontroli w 40 z 171 uziemionych maszyn B737 MAX-9 z floty Alaska Airlines, czy United Airlines – dwóch z sześciu linii lotniczych latających tym modelem samolotu. Dopiero potem przeglądy zostaną przeprowadzone w pozostałych samolotach tego typu.
Czytaj więcej
Po awarii B737 MAX-9 wszystkie 215 maszyn tego typu, które odebrały linie lotnicze, pozostają na ziemi. A prezes Boeinga, David Calhoun, przyznaje: tak, popełniliśmy błąd.
„Pracujemy nad tym, aby nic podobnego się nie powtórzyło. Naszą jedyną troską jest bezpieczeństwo podróżnych, dlatego Boeing 737-9 MAX nie wróci w powietrze, dopóki nie będziemy całkowicie pewni, że jest bezpieczny” – czytamy w oświadczeniu podpisanym przez prezesa FAA Mike Whitakera.
Boeingi dłużej na ziemi
A to oznacza, że uziemienie B737 MAX-9 potrwa dłużej, niż wstępnie sądzono. Alaska Airlines, której samolot uległ awarii ponad tydzień temu i United Airlines, które wspólnie mają w swojej flocie 171 takich maszyn odwołały po 100-150 rejsów dziennie do 16 stycznia włącznie. A i w późniejszych terminach widać, że z rozkładów zniknęły niektóre połączenia. Łącznie, jak na razie jest to dobrze ponad 3 tysiące lotów. FAA planuje również audyt linii produkcyjnej Boeinga 737 Max 9 i jej dostawców, ze szczególnym naciskiem na przejrzenie zasad kontroli jakości. Obejmie on również ocenę „ryzyka bezpieczeństwa związanego z delegowanymi uprawnieniami i nadzorem nad jakością” — czytamy dalej w oświadczeniu.
Czyli nie jest wykluczone — podaje „Seattle Times”, że kontroli zostaną poddane także linie produkcyjne kooperantów Boeinga. A nawet więcej. „FAA rozważa możliwość wykorzystania niezależnej strony trzeciej do nadzorowania inspekcji Boeinga i jego systemu jakości” – stwierdził Whitaker w oświadczeniu.