I Irlandczycy i Brytyjczycy zaczynali od Memmingen pod Monachium i Lubeki na północy kusząc Niemców obniżonymi taryfami. Początkowo to się udawało. Potem doszły plany rozwoju połączeń z Berlina i Frankfurtu, na wewnętrznych trasach niemieckich, czyli bezpośrednia konkurencja z Lufthansą.
I tutaj niemiecki przewoźnik, który ma własnego low-costa, czyli Eurowings, okazał się zbyt silny. Ostatecznie EasyJet wycofał się z trasy Frankfurt- Berlin podczas pandemii COVID-19 w 2020 roku i potem już tam nie wrócił. W tym roku Ryanair na dobre odleciał z Frankfurtu tłumacząc to wyśrubowanymi stawkami lotniskowymi. Inna sprawa, że Lufthansa jest udziałowcem Fraportu, czyli operatora największego niemieckiego lotniska. Okazało się, że Ryanair tracił na obsłudze połączeń z dużych lotnisk niemieckich, nie było chętnych do latania przewoźnikiem niskokosztowym po cenach dostępnych w liniach tradycyjnych, w tym w Lufthansie. W każdym razie po pandemii Ryanair zmniejszył flotę operującą na trasach niemieckich o połowę, podczas gdy we Włoszech została ona zwiększona o 40 proc. — jak wynika z danych zebranych przez analityczną firmę z rynku lotniczego Cirium. EasyJet zmniejszył swoją flotę zbazowaną w Berlinie o 2/3 do 11 samolotów, a w Lizbonie, gdzie nie miał postawionej ani jednej maszyny, ma teraz dziewięć.