W 2018 roku administracja Donalda Trumpa zawarła z Boeingiem kontrakt na 3,9 mld dolarów, w ramach którego koncern zobowiązał się do wyprodukowania dwóch nowych egzemplarzy samolotów Air Force One. Termin dostawy maszyn ustalono na koniec 2024 roku. Aktualnie Boeing twierdzi, że dostawa będzie opóźniona o 17 miesięcy, podczas gdy Pentagon uważa, że nowe prezydenckie samoloty dotrą do Sił Powietrznych USA z 24-miesięczyn opóźnieniem.
Boeing ma problemy z produkcją tych maszyn już od jakiegoś czasu. W tym roku pogłębiły je problemy przy produkcji, które groziły uszkodzeniem jednego z samolotów. Incydent ten miał miejsce kilka po tym, gdy w zakładzie w San Antonio, gdzie są produkowane pod specjalnym nadzorem, w jednej z maszyn znaleziono puste butelki po tequili.
Przyszłe Air Force One są ściśle tajnymi odrzutowcami będącymi modyfikacją modelu 747-8. Jako wojskowy wariant znane są jako model VC-25B. Maszyny te opisywane są jako „powietrzna siedziba rządu”. I właśnie z tymi tajnymi, produkowanymi pod specjalnym nadzorem samolotami są problemy.
Tegoroczne problemy, to przede wszystkim czysto techniczny kłopot, jaki spowodowała próba przeniesienia jednej z maszyn z rusztowania na podnośniki. Złe rozłożenie ciężaru sprawiło, że powstały obawy czy samolot nie został uszkodzony, jednak ostatecznie, jak twierdzą źródła „The Wall Street Journal”, uszkodzenie skrzydła zostało wykluczone. Badania wypadku przy pracy przyniosły jednak inne, niepokojące ustalenia.
Okazuje się bowiem, że pracownik Boeinga nadzorujący prace nie miał uprawnień do… nadzorowania prac, formalnie powinien był bowiem mieć kierownicze stanowisko, a był zatrudniony na stanowisku wykonawczym. Fabryczne załogi nie postępowały zgodnie z ustalonymi procedurami, co zwiększało ryzyko wystąpienia problemów, a jeden z pracowników nie przeszedł po wypadku z podnośnikami, rutynowego testu na obecność narkotyków.