I znów pasażerowie muszą liczyć się z tym, że wylądują nie tam, gdzie planowali, bądź ich rejsy będą opóźnione lub odwołane. Ekstremalna pogoda ma trwać do poniedziałkowego popołudnia.
Kilka dni temu europejskie portale lotnicze rozpisywały się o niespotykanym przekierowaniu rejsów z Krakowa i Bydgoszczy do Warszawy, które wylądowały w Budapeszcie. W sobotę 19 lutego takich „wycieczek” było więcej. Wichura szalejąca na Lotnisku Chopina w Warszawie uniemożliwiła lądowanie samolotu z Wiednia, który trafił do Katowic, a ten z Budapesztu poleciał do Koszyc. Nieoczekiwane lądowanie mieli także pasażerowie rejsu Ryanaira z kanaryjskiej wyspy Fuerteventura. Planowo samolot miał wylądować w Manchesterze, ale w połowie drogi pilot zorientował się, że nie ma szans na bezpieczne podejście i trafił do francuskiego Bordeaux. Z kolei pasażerowie tej samej linii lecący z włoskiego Lamezia Terme na London Stansted po kilku nieudanych próbach przyziemienia, skierował się na północ i trafił na lotnisko Gardermoen w stolicy Norwegii, Oslo. Zresztą Ryanair miał więcej nieplanowanych lądowań, bo pasażerom z Gdańska, których powinien zawieźć do Hamburga, zafundował ostatecznie „wycieczkę” do Bratysławy.
Czytaj więcej
Przeszedł front burzowy Dudley i już nadciąga Eunice. Linie lotnicze w Europie Zachodniej masowo odwołują rejsy. Lotniska szykują się na większą liczbę pasażerów oczekujących na opóźnione loty.
Ale nie tylko irlandzki przewoźnik latał w sobotę nie tam, gdzie zamierzał. Turecki Pegasus w rejsie z Ankary do Duesseldorfu musiał zawrócić do Budapesztu.
Eunice ostro przetestowała nie tylko cierpliwość pasażerów, chociaż niektórzy z nich ostro protestowali przeciwko nieplanowanym wycieczkom, ale przede wszystkim umiejętności pilotów, którzy musieli się zmagać z bardzo niebezpiecznym wiatrem bocznym, który utrudniał operacje. Telewizje chętnie pokazywały samoloty miotające się w powietrzu, tuż nad ziemią.