Największy europejski producent samolotów przejmie w programie regionalnych samolotów odrzutowych z Kanady 50,01 proc. bez początkowych kosztów w zamian za wsparcie samolotu, który zyskał sympatyków z powodu oszczędnego zużycia paliwa, ale mało zamówień (żadnego od 18 miesięcy) na skutek wątpliwości, czy przetrwa cały program.
Kanadyjski Bombardier straci kontrolę nad projektem, na który wydał 6 mld dolarów, ale zyska znaczne oszczędności, lepszą sieć sprzedaży i co najważniejsze, nowy układ sił w kosztownym sporze handlowym z Boeingiem. Resort handlu USA zagroził obłożeniem samolotów serii C (CSeries) cłem 300 proc. po uznaniu skargi Boeinga, że ich producent korzystał z bezprawnych subwencji i stosował dumping cenowy.
Umowa z Airbusem oznacza, że maszyny CSeries mogą powstawać w montowni Airbusa w Alabamie, z ominięciem amerykańskich ceł importowych. - Montowanie ich w Stanach rozwiąże kwestię cła, bo będzie to krajowy produkt - powiedział w Tuluzie prezes Bombardiera Alain Bellemare.
Szef Airbusa, Tom Enders uznał to rozwiązanie za korzystne dla Kanady i W.Brytanii, bo skrzydła do CSeries powstają w Irlandii Płn. Powstaną też nowe miejsca pracy w Stanach.
Umowa zaskoczyła Boeinga, uwikłanego od 13 lat w wojnę handlową z Airbusem. Koncern nazwał te umowę "wątpliwą, bo zawarta przez dwóch konkurentów subwencjonowanych przez państwo".