Roland Garros: Czekamy na wielką radość

Iga Świątek zagra w sobotnim finale Roland Garros z Amerykanką Cori Gauff i jej porażka byłaby sensacją.

Publikacja: 02.06.2022 19:34

Iga Świątek wygrała 34. mecz z rzędu. Jeśli zwycięży w sobotę, wyrówna wynik Amerykanki Venus Willia

Iga Świątek wygrała 34. mecz z rzędu. Jeśli zwycięży w sobotę, wyrówna wynik Amerykanki Venus Williams. Nikt w XXI wieku nie miał lepszej serii

Foto: PAP/EPA

Polka w półfinale pokonała Darię Kasatkinę 6:2, 6:1 i choć decydująca rozgrywka dopiero ją czeka, już widać, że podbiła Paryż.

Na jej meczu z Rosjanką trybuny były pełne, bo kibice tenisa dostrzegli, że rodzi się wielka gwiazda, z którą warto się identyfikować, bo gra efektownie, rywalki są coraz bardziej spłoszone, a ona potrafi z wdziękiem nosić koronę.

Sensacyjna mistrzyni tego turnieju sprzed dwóch lat dziś jest najpewniejszym walorem kobiecego tenisa. Gdy Iga wygrywała w roku 2020, trybuny były praktycznie puste z powodu pandemii i dopiero teraz tak naprawdę dostaje w Paryżu to, na co zasłużyła - aplauz pełnej widowni na słonecznym korcie i wybuch radości po meczbolu nie tylko polskich kibiców, choć ich na trybunach i na ulicach prowadzących do stadionu Rolanda Garrosa widać i słychać wszędzie.

Wróciła imperialna Iga

Kasatkina przed meczem z Igą nie powinna mieć złudzeń, bo w poprzednich trzech pojedynkach w tym roku nie znaczyła wiele, ale miała też prawo do nadziei, bo do tego półfinału nie przegrała w Paryżu seta. Przekonywała, że te porażki to był inny czas, inne miejsce (korty twarde) i nie można z tego wyciągać wniosków dziś, ale nie miała racji.

Tylko początek meczu był wyrównany. Iga w trzecim gemie straciła nawet swój serwis, ale przy stanie 2:2 ekspres z Raszyna odjechał i dziewczyna z Togliatti już go nie dogoniła, choć serwowała lepiej niż można było oczekiwać.

Seta drugiego jakby nie było, wróciła imperialna Iga, a Kasatkina z gema na gem traciła ochotę do walki. Ich pierwszy mecz na korcie ziemnym zakończył się tak, jak trzy poprzednie - klęską Rosjanki, którą wypada traktować lepiej niż pozostałych jej rodaków grających dobrze w tenisa.

Kasatkina już kilka dni temu jako jedyna z Rosjan powiedziała, że rozumie decyzję władz Wimbledonu, a podczas konferencji prasowej w czwartek, gdy w sali zostali już wyłącznie dziennikarze zadający pytania po rosyjsku, znów mówiła mądrze i odważnie.

Oznajmiła, że Ukraińcy z którymi się przyjaźniła, pozostają jej przyjaciółmi, bo nie widzi powodu, aby było inaczej.

Pomnik smutku i bezradności

Po dwóch meczach, w których rywalki postawiły się Idze (Danka Kovinić z Czarnogóry i Chinka Zheng Quinwen) pojedynki Polki z Jessica Pegula i przede wszystkim z Kasatkiną przywróciły przeświadczenie o stanie łaski liderki rankingu WTA.

Kasatkina to taka trochę gorsza wersja Agnieszki Radwańskiej - tenisistka wygrywająca dzięki inteligencji i antycypacji, potrafiąca sypać piach w tryby ofensywnej machiny rywalek.

Siła Igi była jednak zbyt wielka, a serwis Kasatkiny nie dawał jej żadnej przewagi. Wprost przeciwnie - drugie podanie było prośbą o atak. I Iga atakowała, na początku trochę się myląc, może dlatego, że na korcie było wietrznie, ale gdy już uregulowała celownik, to Rosjanka wyglądała jak pomnik smutku i bezradności.

Czytaj więcej

Roland Garros. Awans na zimno, Iga Świątek w finale

Iga jest w finale i warto przy tej okazji przypomnieć: ona w finałach nie przegrywa, zdarzyło się jej to tylko za pierwszym razem, a potem były już same zwycięstwa. Możemy więc ze spokojem oczekiwać na sobotę tym bardziej, że po zwycięstwie nad Kasatkiną Iga powiedziała, że wcale nie jest zmęczona, wprost przeciwnie, czuje się coraz lepiej. Na pytanie, co sprawia jej największą satysfakcję w ostatnich dniach, odpowiedziała: „Zwyciężanie”.

W sobotę ma okazję zrobić ją sobie w Paryżu drugi raz. Z Cori Gauff, która w półfinale pokonała Włoszkę Martinę Trevisan 6:3, 6:1, grała w tym i ubiegłym roku dwa razy i oba te mecze wygrała, w tym w Rzymie na nawierzchni ziemnej. Dla Amerykanki będzie to debiut w finale Wielkiego Szlema.

Bardzo dobrze spisuje się w turnieju polski junior Martyn Pawelski. Po zwycięstwie nad Rodrigo Pacheco Mendezem z Meksyku 7:6 (7-2), 6:4 zawodnik Górnika Bytom awansował do półfinału. Jest także w półfinale turnieju deblowego.

Urodziny Nadala

Piątek to półfinały mężczyzn: Rafael Nadal - Alexander Zverev oraz Marin Cilić - Casper Ruud.

Po ćwierćfinale tego pierwszego z Novakiem Djokoviciem trudno o większe powody do ekscytacji, ale mecz Hiszpana z Niemcem też może zostawić swój ślad w historii tenisa, choćby dlatego, że w powietrzu wciąż wisi bolesne dla wielu pytanie: czy to aby nie ostatni start Nadala na mączce w Paryżu?

Nikt tego nie chce i nikt króla nie skreśla, dopóki wychodzi na kort, lecz skoro 13-krotny mistrz mówi otwarcie, że gra tylko dzięki doraźnej pomocy lekarskiej i nie widać sposobu na trwałe wyleczenie chronicznego urazu stopy, to przyszłość jest wielką niewiadomą.

Wujek Toni Nadal chce wierzyć, że to jeszcze nie pożegnanie, a Rafa wciąż ma moc wygrywania nawet, jeśli 36 lat to granica, którą przekracza w tym sporcie niewielu. 36. urodziny Rafy Nadala wypadają 3 czerwca, w dniu półfinału.

Nikt nie powie, że pokonanie Djokovicia oznacza łatwą przeprawę ze Zverevem, trzecim tenisistą świata - może wciąż chimerycznym, może zbyt impulsywnym jak na normy wielkoszlemowych sław, lecz mającym dostatecznie wiele umiejętności, aby wygrać półfinał.

Niemiec gra w Paryżu solidnie, a w ćwierćfinale dość pewnie - i zaskakująco - wygrał z Carlosem Alcarazem.

Z Nadalem ma bilans ujemny (3-6, na kortach ziemnych 1-3) i trudno nie uznać, że w piątek odegra rolę tego złego, bo większość publiczności stanie po stronie legendy.

Motywacja Zvereva też jest jednak niemała: pierwszy tytuł w Wielkim Szlemie jest już blisko, osiągnięcie finału da mu drugie miejsce w rankingu ATP, a zwycięstwo Niemca w Roland Garros 2022 oznaczałoby też, że jest nowym liderem światowego tenisa. Inna sprawa, czy świat takiego lidera pragnie.

Rozpalić Norwegię

Drugi półfinał ma może mniejszą moc przyciągania, ale interesujący jest. Casper Ruud znalazł się w nim po zwycięstwie nad Holgerem Rune – nastoletnim talentem z Danii (ledwie sześć dni starszym od Alcaraza), który obiecujący tenis na razie łączy ze złymi manierami i ta synteza, choć wyrazista, raczej nie pomoże mu w osiąganiu kolejnych stopni kariery.

W każdym razie wszyscy szybko zapomnieli o efektownym pokonaniu Stefanosa Tsitsipasa, gdy zobaczyli, jak Rune w chwilach trudności odnosi się do swej grupy wsparcia, z mamą włącznie.

Norweg, z dobrego rocznika 1998, spokojnie przetrwał wybuchy Holgera i po raz pierwszy awansował do wielkoszlemowego półfinału, wykorzystując większe doświadczenie i panując nad nerwami.

Siłą Ruuda jest także dobry serwis, umiejętność gry na kortach ziemnych (siedem z ośmiu tytułów ATP Tour zdobył na tej nawierzchni), a słabością, że nie pokazał jeszcze zdolności wygrywania wielkich imprez, choć jest już blisko – w marcu walczył z Alcarazem w finale w Miami.

Aby wzniecić jeszcze większy szum wokół niezbyt często oglądanych sukcesów norweskiego tenisa, Ruud musi pokonać 33-letniego Marina Cilicia, kata najlepszych Rosjan.

Chorwat, mistrz juniorów na kortach Rolanda Garrosa w 2005 roku, ma w sportowym życiorysie dumny tytuł wielkoszlemowego mistrza US Open z 2014 roku. W Australian Open i Wimbledonie grał w finałach, tylko w Paryżu nie dotarł do meczu o tytuł.

Może dotrze, choć ranking i statystyka dotychczasowych spotkań z Ruudem (dwa mecze, dwie porażki) są przeciwko niemu. Skoro jednak potrafił wygrać z Daniiłem Miedwiediewem i Andriejem Rublowem, to trudno uznać, że nie ma dziś argumentów na twardego Norwega.

Nawet, jeśli Cilić skompletuje w piątek wszystkie finały Wielkiego Szlema, to Norwegia i tak już zyskała nieoczekiwany powód do radości – niezbyt znana Ulrikke Eikeri (273. WTA) zagrała w czwartek z Joranem Vligenem w finale miksta. Para norwesko-belgijska wprawdzie przegrała 6:7 (5-7), 2:6 z Eną Shibaharą (Japonia) i Wesleyem Koolhofem (Holandia), ale skandynawski finał Roland Garros został zaliczony.

Półfinały na korcie Philippe-Chatrier rozpoczną w piątek Nadal i Zverev – nie przed 14.45. Cilić i Ruud wyjdą na mecz najwcześniej o 17.30.

Polka w półfinale pokonała Darię Kasatkinę 6:2, 6:1 i choć decydująca rozgrywka dopiero ją czeka, już widać, że podbiła Paryż.

Na jej meczu z Rosjanką trybuny były pełne, bo kibice tenisa dostrzegli, że rodzi się wielka gwiazda, z którą warto się identyfikować, bo gra efektownie, rywalki są coraz bardziej spłoszone, a ona potrafi z wdziękiem nosić koronę.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Tenis
Iga Świątek wygrywa tenisowe El Clasico. Wielki triumf Polki w Madrycie
Tenis
Finał marzeń w Madrycie. Iga Świątek zagra z Aryną Sabalenką
Tenis
Magiczny tenis Igi Świątek. Jest drugi kolejny finał w WTA w Madrycie
Tenis
Rywalka Igi Świątek: „Jestem starsza i mądrzejsza”
Tenis
Madryt we łzach. Wzruszające pożegnanie Rafaela Nadala
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił