Nie myślałam o tym. Odmawiałam wielokrotnie, nie chciałam ryzykować kontuzji. Wreszcie producentka zaproponowała, żebym wyszła na lód z trenerką, to przynajmniej będę wiedziała, z czego rezygnuję.
Zrobiłam to i zakochałam się w jeździe. Zanim opuściłam lodowisko, wiedziałam, że w tym programie wystąpię.
[b]Zaskoczyła pani widzów. W świecie, w którym wszyscy udają, że czas stanął albo wręcz się cofa...[/b]
Tak, zegary chodzą w lewo...
[b]Pani powtarzała: „Jestem starsza od najmłodszej uczestniczki programu o 30 lat. I wy, matki maturzystów i studentów, też tak możecie”.[/b]
Mam świetną kondycję psychofizyczną i nie muszę udawać 30-latki. Jak wspinałam się z synem w górach, na linach, to on wołał: „Zaczekaj, mamo, ty masz chyba ADHD”. W Szwecji jeżdżę na panczenach po 40 – 50 kilometrów.
Uprawiam jogę. Jestem pogodzona ze sobą, mam poczucie wewnętrznej harmonii. A gdy widzę jakąś drobną zmarszczkę przy oczach czy ustach, myślę: „To moje lata, moje uśmiechy”. Nie mam odruchu, żeby poprawiać swoją urodę.
[b]No, ale co z filmem? [/b]
Z Januszem Zaorskim cały czas coś planujemy, ale nie wszystko wychodzi. Mam też kilka innych propozycji, jednak w kryzysie różne produkcje są przesuwane albo wręcz upadają. Na razie zaczynam zdjęcia do pilotowego odcinka nowego serialu Polsatu.
[b]Niektóre aktorki same sobie organizują pracę.[/b]
To doskonała droga. Podziwiam determinację Krystyny Jandy. Ewa Kasprzyk, Małgorzata Zajączkowska też same zrobiły przedstawienia. Ja na razie się na to nie zdobyłam. Zwłaszcza że stale dzielę czas między Polskę a Szwecję.
[b]Dzisiaj świat artystyczny się zmienił. Jak pani reaguje na paparazzich? [/b]
Spływa to po mnie jak woda po kaczce, bo nie mam nic do ukrycia. Ktoś kiedyś przyszedł, żeby mi rano zrobić zdjęcia na jodze. Innym razem złapali mnie u jubilera. W „Fakcie” ukazało się moje zdjęcie z kieliszkiem u fryzjera. W tym kieliszku była woda z cytryną, ale w gazecie napisali: „Pije od rana”, a tytuł brzmiał „Rzuciła męża i dziecko dla kariery”.
Najbardziej rozśmieszyło to moją rodzinę.
[b]Czy nigdy pani nie myśli o powrocie do Polski na stałe?[/b]
– Nie, bo nie nie może sobie na to pozwolić mój mąż. Zresztą ma to swoje dobre strony: żyje się tyle razy, ile zna się języków i ile się stworzyło domów. A samolot ze Sztokholmu do Warszawy leci półtorej godziny.
[ramka][b]Małgorzata Pieczyńska[/b]
Wysoka, o oryginalnej urodzie, jeszcze jako studentka warszawskiej PWST zagrała główną rolę Salomei Brynickiej w filmie „Wierna rzeka” Tadeusza Chmielewskiego. Po studiach trafiła do zespołu stołecznego Teatru Powszechnego. Znakomite kinowe kreacje stworzyła w „Barytonie”, „Jeziorze Bodeńskim” i „Piłkarskim pokerze” Janusza Zaorskiego. Była też tytułową „Komediantką” w filmie i serialu Jerzego Sztwiertni. W 1986 roku dostała Nagrodę im. Zbigniewa Cybulskiego.
Pod koniec lat 80. wyszła za mąż za Gabriela Wróblewskiego, biznesmena polskiego pochodzenia na stałe mieszkającego w Szwecji, i przeniosła się do Sztokholmu. Tam zagrała w kilku filmach, m.in. w „Płaczącym ministrze” Leifa Magnussona. Ale często wraca do Polski. Zagrała tu m.in. w „Pannie Nikt” Andrzeja Wajdy, „Graczach” Ryszarda Bugajskiego, „Ekstradycji” Wojciecha Wójcika, „Quo vadis” Jerzego Kawalerowicza. W epizodycznych rolach wystąpiła także w serialach telewizyjnych, np. „Na Wspólnej”, „Na dobre i na złe”, „Kopciuszek”, „Kryminalni”.[/ramka]
[i]Kopciuszek
10.00 | TVP 2 | piątek
10.05 | TVP 2 | poniedziałek
10.10 | TVP 2 | wtorek
10.05 | TVP 2 | środa
10.05 | TVP 2 | czwartek[/i]