Rutzen codziennie pływa obok rekinów, zbliżając się do nich tak blisko jak żaden człowiek na świecie. – Kto chce lepiej je zrozumieć, musi się zanurzyć w wodzie i po prostu obserwować – twierdzi. Ale bohater filmu nie jest naukowcem, dorastał na farmie w głębi lądu. Zaczął nurkować, mając 20 lat, po przeprowadzce do małego nadmorskiego miasteczka. W 1990 roku po raz pierwszy, w czasie podwodnego zanurzenia, napotkał rekina i nawet nie był świadom, że to jeden ze słynnych ludojadów. Nic mu się nie stało, nie został zaatakowany. Znajomy naukowiec powiedział mu, iż skoro widział jednego rekina, to powinien mieć świadomość, że oglądany był przez sto innych. Zrozumiał wtedy, że nie chciały go zaatakować i to zmieniło jego sposób myślenia o krwiożerczości rekinów.
Na początku jednak, jak przyznaje, były nerwy. Po kolejnych spotkaniach z drapieżnikami zorientował się, że odpływają, jakby się go bały. W 1994 roku, kiedy coraz więcej turystów chciało zobaczyć rekina z bliska, Mike zaczął pływać łodzią ze specjalną klatką do obserwacji, by nęcić rybami drapieżniki i pokazywać je w chwili połykania przynęty. Reagowały niezawodnie, bo mają niezwykle czuły węch. Bywa, że atakując, wyskakują ponad lustro wody z prędkością przekraczającą 50 kilometrów na godzinę. Żyją w nieustannym ruchu, przemierzając kilkudziesięciokilometrowe odległości w poszukiwaniu nowych żerowisk.
Miejscowi nazywają rekiny białe – żołnierskimi. Drapieżniki te żyją w dużych stadach w niebezpiecznych, dzikich wodach oceanu u wybrzeży RPA. Temperatura ich ciała jest wyższa niż tamtejszych chłodnych wód. Imponują inteligencją, wnikliwe obserwacje pozwoliły ustalić, że nie atakują na oślep, ale opracowują strategię ataku. Żyją nawet 60 lat.
Obecnie Rutzen większość życia spędza w morzu. Nauczył się perfekcyjnie odczytywać zachowania rekinów. Zauważył, że reagują na ruch i odpowiednie ustawienie ciała. Stara się je naśladować. Zwija w kulę, by stać się mniejszym – w ten sposób pokazuje, że nie trzeba się go obawiać. Kiedy rekin podpływa, Mike się rozprostowuje, by dać zwierzęciu do zrozumienia, że przeszkadza mu zbyt mały dystans. Kiedy drapieżnik staje się zbyt napastliwy, człowiek musi śmiało podpłynąć pod zwierzę, bo ta pozycja wyraża siłę. I jest to także sposób atakowania ofiary przez rekina.
W filmie zrealizowanym przez ekipę BBC badacz pokazuje cały arsenał znaków, które składają się na język, którym porozumiewają się wielkie ryby.