Oznaczało ono podmiejskiego ogrodnika uprawiającego warzywa. „Są pazerni, bezwzględni w interesach. Czują pogardę dla innych, którzy mają mniej od nich” – informował program telewizyjny. Badylarze budzili zazdrość, bo uważani byli za bogaczy jeżdżących dobrymi samochodami. Nazywano ich też kułakami, kreując na wrogów kolektywizacji. Przedstawiano ich jako niewiele umiejących, prostych ludzi w gumiakach. I do tego oszukujących – bo kto miałby z uczciwej pracy tyle co oni...
Tymczasem dziś wiadomo, że byli samodzielnymi, aktywnymi menadżerami. Musieli wykazać się nie lada pomysłowością, by stawiać szklarnie, bo na rynku nie można było kupić materiałów potrzebnych do ich budowy. Nawet ze szkłem były poważne kłopoty. Ale udało im się stworzyć enklawę wolnego rynku w socjalistycznej gospodarce. Zyski inwestowali w rozwój produkcji, sprawnie kierując swoimi miniprzedsiębiorstwami.
Wielkie państwowe kombinaty nie zawsze wytrzymywały tę konkurencję, choć starały się nadążać, budując wielkie szklarnie. Niewystarczającą rodzimą produkcję państwo zaczęło też ratować eksportem z Bułgarii. Tony zielonkawych pomidorów dojrzewały w Polsce zanurzone w specjalnym preparacie. Ale inicjatywy te nie stanowiły żadnej konkurencji dla rodzimych hodowców. W 1968 roku Edward Gierek otworzył w Chorzowskim Parku Rozrywki pierwszą w kraju eksperymentalną szklarnię wieżową, która miała zaopatrywać w sałatę cały Górny Śląsk. Nie powiodło się, bo zamiast szkła użyto plastiku, który zżółkł od zanieczyszczeń. W szklarni wyrosły jedynie paprotki...
TVP Info | 14.00 | sobota | 7.02 | niedziela