Dzięki niemu kino nauczyło się zadawać pytania o sens życia, Boga i tajemnicę śmierci, będące wcześniej domeną filozofii i wielkiej literatury. Szwedzki reżyser podporządkował sztuce życie osobiste. Film jest moją kochanką – mówił, jasno wskazując, że największą namiętność rozpala w nim X Muza. „Jego miłość do kina budzi we mnie poczucie winy” – zwierzył się kiedyś dziennikarzom Steven Spielberg.
Bergman urodził się w 1918 roku w Uppsali. Był synem protestanckiego pastora. Debiutował w 1946 roku filmem „Kryzys”, ale TVP Kultura rozpocznie przypominanie twórczości mistrza od dramatu „Deszcz pada na naszą miłość” (poniedziałek). To opowieść o parze zakochanych, których uczucie rozkwita wbrew społecznej presji, religijnym nakazom i niechęci otoczenia. W tym filmie – tak jak w wielu późniejszych dziełach – Bergman opowiada o osamotnieniu i wyobcowaniu.
Te motywy powracają w „Okręcie do Indii” (wtorek) – historii marynarza poszukującego ukochanej, którą kiedyś odbił kapitanowi statku, swojemu ojcu. Bergman połączył w tym filmie melodramatyczną otoczkę ze studium chorej relacji między ojcem a synem.
Jednak najciekawszą propozycją w tym tygodniu jest „Wieczór kuglarzy” (środa) z 1953 roku. W chwili premiery fabuła, której bohaterami są członkowie XIX wiecznej trupy cyrkowej, została zmiażdżona przez krytykę. Nie spodobała się również widzom, a obraz Bergmana doceniono dopiero po latach. Obecnie jest nazywany pierwszym arcydziełem szwedzkiego mistrza.
Reżyser zawarł w nim gorzką refleksję o społecznej roli artystów, którzy muszą często przywdziewać maski komediantów, by bawić publiczność. Płacą za to upokorzeniem i poczuciem niespełnienia. Przy okazji tego filmu mistrz podkreślał, że i kino ma w sobie wiele z cyrku. Oddziałuje przede wszystkim na emocje, nie intelekt. A potem zrealizował w 1965 roku enigmatyczną „Personę” (piątek), eksperyment filmowy o istocie sztuki, żywieniu się emocjami innych.