Jest 1888 rok, poetka publikuje tom „Poezye. Serya pierwsza”, w którym na stronie 179 znajdziemy nie tylko piękny wiersz, ale także precyzyjnie nakreśloną przepowiednię. Opisuje ona ostateczny upadek Polskiego Stronnictwa Ludowego pod wodzą Waldemara „Podobno Są Haki na Mnie” Pawlaka, Stanisława „Kocham Pana, Panie Prezydencie” Żelichowskiego i Eugeniusza
„Oj, Bo Pogrożę Paluszkiem” Kłopotka. Czytelników o słabych nerwach proszę o nieczytanie. To nie jest poezja z czasów socjalizmu, gdy późniejsze noblistki nie potrafiły przewidzieć nawet tego, że Stalin kiedyś umrze. Maria Konopnicka nie bała się pisać źle o oprawcach. I przewidywała. „Wąską ścieżyną, co wije się wstęgą/Między pólkami jęczmienia i żyta/Szedł blady, nędzną odziany siermięgą/Wolny najmita”. Czy to nie jest o dzisiejszym PSL? Wątpliwości? Proszę bardzo. „Wolny, bo z więzów, jakiemi go przykuł/Rodzinny zagon, gdzie pot ronił krwawy/Już go rozwiązał bezduszny artykuł/Twardej ustawy”.
Poetka wybiega tu myślami do ustawy likwidującej KRUS, wierząc, że Platforma Obywatelska dotrzyma choć jednej ze swoich obietnic. „Idź, idź! Opłatę do kasy wnieść trzeba/Choć jedno ziarno wydadzą trzy kłosy/I choć nie zaznasz przez rok cały chleba/Idź, idź do kosy!”. Wspomniana opłata to oczywiście ponoszone dziś przez PSL koszty utrzymania się w rządzie Tuska. Bo przecież poseł PO w TVP Info mówi wprost: „To jest rzecz oczywista, że jeśli opozycja składa wniosek o odwołanie ministra, koalicjant go broni”. A poseł PSL w TVN 24 odpowiada: „Nie możemy doprowadzić do tego, żeby opozycja odwoływała ministra. Mamy dyscyplinę partyjną”. Jeśli więc pewnego dnia Polskę obiegnie kolejny news o hakach na Pawlaka, a dyscyplina partyjna połączy się z dyscypliną sportową, wszyscy ludowcy podniosą rękę za Złotą Piłką i tytułem Donaldinho Wszech Czasów dla premiera. I będą ją podnosić za każdym razem, gdy usłyszą za plecami
„Ręka do góry, to nic wam się nie stanie”.
Maria Konopnicka i to przewidziała. W jej ocenie takie działanie PSL oznacza szybki odpływ elektoratu. Bo przyjdzie czas wyborów, a wtedy... „I choćby garścią rwał włosy na głowie/Nikt się, co robi, jak żyje, nie spyta/Choćby padł trupem, nikt słówka nie powie/Wolny najmita!”.