Mikołaj ma fabrykę zabawek na biegunie północnym, w której elfy produkują, a następnie pakują gwiazdkowe prezenty. Później ich szef rozwozi podarunki latającymi saniami zaprzęgniętymi w renifery. Wchodzi kominem, kładzie zabawki przy dziecięcych łóżkach lub pod choinką i za sprawą czarów znika.
Tę opowieść o życiu Świętego Mikołaja znają chyba wszyscy. Utrwaliła ją popkultura w setkach filmów familijnych i reklamach. Brytyjski dokument pokazywany w TVP Info uświadamia, że rzeczywistość jest o wiele bardziej przykra i prozaiczna.
– Nazywam się Jack. Mam 44 lata, mieszkam w Los Angeles – przedstawia się jeden z bohaterów filmu. – Moja matka uwielbiała Boże Narodzenie. Od trzech perfekcyjnie ubranych choinek po prezenty, nawet dla nieznajomych. Zmarła dziesięć lat temu i odtąd trudno mi znieść święta. Zacząłem się ich bać. W ostatnie Boże Narodzenie zmarł mój ojciec i nie czuję już świątecznego nastroju. Nie mam własnej rodziny, z którą mógłbym spędzać Boże Narodzenie. Postanowiłem zrobić coś niezwykłego. Znaleźć sposób, by święta znów mnie cieszyły.
Jack zdecydował, że zostanie Świętym Mikołajem. Najpierw ufarbował brodę – jej wybielenie okazało się bardzo bolesne. Krem rozjaśniający wydzielał bowiem nieprzyjemne opary. Na dodatek Jacka zaczęła swędzić skóra. Kubrak kosztował 650 dolarów. Do tego: spodnie, mufka, czapeczka.
Ale to wciąż było za mało. Jack nie wiedział, jak ma się zachowywać, więc znalazł w Denver szkołę, która od ćwierć wieku kształci przyszłych Mikołajów.