Teatr TV: Wątpliwe pewniaki. Widzowie lubią oglądać to, co już znają
Nowe od maja kierownictwo Teatru Telewizji, czyli Michał Kotański i Wojciech Majcherek, postanowiło pokazać hitowe spektakle mające już własne historie i fanów. Postawili więc na przeniesienia z teatrów, rejestracje w teatrach bądź transmisje „na żywo”
Wygląda na to, że ten pomysł nie sprawdził się najlepiej. Wielokrotnie nagradzany rap-musical o polskie transformacji ustrojowej – „1989” Marcina Napiórkowskiego, Katarzyny Szyngiery, Mirosława Wlekłego, w reżyserii Katarzyny Szyngiery – pokazany został dwukrotnie. Po raz pierwszy w maju transmitowany był z Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie (koprodukcja z Gdańskim Teatrem Szekspirowskim). Mimo bogatej oprawy i wielu zapowiedzi obejrzało go wtedy 315 tysięcy widzów, a wrześniową powtórkę rozpoczynającą sezon – niespełna połowa tej liczby – 148 tysięcy. Podobnie sprawa ma się z innym przebojem teatralnym – „Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję” Mateusza Pakuły na podstawie jego własnej książki i w jego reżyserii (Spektakl miał premierę w krakowskiej Łaźni Nowej, w koprodukcji z Teatrem im. Stefana Żeromskiego w Kielcach, którym Michał Kotański kieruje do 31 sierpnia 2025. Jednocześnie został zaproszony do zamkniętego konkursu na dyrektora Teatru Narodowego). Ta opowieść o „godnej śmierci” i „współumieraniu” zgromadziła przed telewizorami 267 tysięcy widzów.
Za to za udany można uznać debiut w Teatrze TV Tadeusza Kabicza – „Pełną powagę. Komedię dla ludzi bez poczucia humoru” Oscara Wilde’a, czyli inscenizację klasycznej angielskiej komedii w przewrotnie współczesnym odczytaniu. Niemal 315 tysięcy widzów uznało, że warto tej propozycji się przyjrzeć. Jej wartość oprócz reżyserskiego konceptu polega na tym, że powstała na zamówienie Teatru TV i kontynuuje jego chwalebną tradycję. Po raz kolejny trzeba przypomnieć, że właśnie oryginalne przedstawienia stanowiły esencję Teatru TV, którego świetne tradycje sięgają lat 50. ubiegłego wieku.
Sumując: wśród 25 przedstawień 10 to spektakle powtórkowe i wielu lubi do nich wracać. Zamykające zestawienie pamiętne „Do piachu…” Tadeusza Różewicza nakręcone przez Kazimierza Kutza w 1990 roku przyciągnęło 172 tysiące widzów.
Widzowie oczekują ponadczasowości
Sceniczne przeniesienia były od lat specjalnością TVP Kultura, w sposób pożyteczny utrwalając czy wręcz dokumentując ważne teatralne wystawienia. Gdy przyjrzeć się jednak ich tegorocznej oglądalności – widać, jak niszowa to propozycja. Zestawienie tutejszych przebojów otwiera „Rzecz o banalności miłości” Savyon Liebrecht. Wyreżyserowana przez Feliksa Falka w 2013 roku opowieść o Hannie Arendt i Martinie Heideggerze z 57 tysiącami widzów to rekord. Ostatnia tegoroczna, grudniowa premiera transmitowana z Teatru Współczesnego w Szczecinie, czyli „Spartakus. Miłość w czasach zarazy”, miał zaledwie 14 749 widzów. Głośne przedstawienie w reżyserii Jakuba Skrzywanka przedstawiające problem samobójstw nastolatków LGBTQ+, choć wzbudziło aplauz teatralnej widowni i przychylne oceny krytyków – telewizyjnych widzów raczej nie przyciągnęło.