Poeta jest sługą swojego języka, a ja bez polszczyzny byłem kaleką” – napisał po latach. Po raz pierwszy doświadczył tego uczucia, przebywając na emigracji we Francji. Po raz drugi – gdy pod koniec lat 50. osiadł za oceanem. Ludzie nie mieli pojęcia o jego dziełach. W Polsce go nie publikowano.
Rozgłos przyniósł mu wydrukowany w 1953 roku we Francji filozoficzno-polityczny esej „Zniewolony umysł” o losach pisarzy polskich ery stalinizmu, choć nad Sekwaną dzieło zostało uznane przez wpływowe lewicowe środowiska za wytwór zimnowojennej propagandy.
Miłosz był postrzegany przez pryzmat „Zniewolonego umysłu” także po przeprowadzce do Ameryki, gdzie przyjął zaproszenie Uniwersytetu w Berkley i został wykładowcą literatury rosyjskiej. Długo nie mógł się odnaleźć w roli profesora. Prowadził zajęcia ze świadomością, że nikt nie rozumie specyfiki jego doświadczeń, kultury, z której się wywodzi. „Doszły mnie słuchy o legendarnym polskim poecie żyjącym na wzgórzach Berkeley – mówi w dokumencie Robert Hass, amerykański poeta i eseista. – Oczywiście jedynym dziełem, które wówczas znałem, był „Zniewolony umysł”, więc miałem wyobrażenie o jakimś surowym, srogim i zawziętym moraliście, żyjącym w samotności i na wygnaniu”.
Tak było na wiele lat przed ich spotkaniem. Jednak po pierwszym tomie poezji Miłosza wydanym w Ameryce Hass zrozumiał, że ma przede wszystkim do czynienia z wyjątkowym artystą. „Tak piszących poetów u nas nie ma. Oto człowiek, który w wierszach zamieszcza myśli, nie tracąc przy tym intensywności liryki, uczucia i przeżycia. Oto na scenę wkracza Miłosz, który się nie wygłupia i traktuje poezję bardzo poważnie”.
Dokument Marii Zmarz-Koczanowicz powstał ze wspomnień i anegdot, którymi dzielą się z reżyserką przyjaciele noblisty, znajomi, współpracownicy, studenci. Mówią o jego znaczeniu dla życia intelektualnego Ameryki, o roli, którą odegrał w propagowaniu poezji Gombrowicza, Herberta, Szymborskiej. Przy okazji wyłania się również portret artysty stojącego przed problemem tożsamości. Musiał zdecydować, czy chce zostać człowiekiem Zachodu, obywatelem świata, czy „sługą swojego języka”.