Odchodzący z kopalni brali wówczas odprawę w wysokości 40 tysięcy złotych, ale za cenę rezygnacji z dotychczasowego zajęcia. Podpisywali tzw. cyrograf, że nigdy więcej nie podejmą pracy w polskim górnictwie. Pieniądze zazwyczaj rozchodziły się szybko – na wycieczki, kupno samochodów, mieszkań.
Kamera przez rok rejestrowała zmiany zachodzące na Śląsku, przebieg i skutki restrukturyzacji, ludzkie dramaty. 28-letni Andrzej Bies po sześciu latach zrezygnował z pracy w kopalni przy taśmociągu. Jego wyuczony zawód – malarz pokojowy – na niewiele się przydał, bo mężczyzna nie miał doświadczenia. Przez dwa lata bezskutecznie szukał pracy.
Za odprawę kupił mieszkanie. Chciał kontynuować tradycję górniczej rodziny, w myśl której górnik najpierw ma mieszkanie, pracę, potem żonę. Tyle że wciąż nie mógł znaleźć zajęcia. Takich jak on były setki, jeśli nie tysiące. Niektórzy ryzykowali radykalne zmiany – jeden z bohaterów, górnik z dziada pradziada, z żoną i czwórką dzieci wyjechał na Pomorze.
Każdy odcinek 12-częściowego serialu ma kilku bohaterów. Niektórzy jeszcze pracują, ale w ich rodzinach rozgrywa się wiele dramatów. – Część z tych właśnie powodów odmówiła udziału w filmie – opowiadał Jerzy Morawski „Rz”. – Była wśród nich tradycyjna górnicza rodzina, on – górnik, ona nie pracowała, jak wszystkie górnicze żony.
Modliła się o jego powrót, bo wypadków w kopalniach zawsze było wiele. Codziennie żegnała i witała męża niemal na kolanach. Ale kiedy przyniósł pieniądze z odprawy, odeszła od niego. Zostawiła go z dzieckiem, bo codzienny strach przestał cementować rodzinę. Odkryliśmy też człowieka, który nigdy nie był górnikiem, ale za to – królem życia.