Producenci oficjalnego cyklu bondowskiego dopiero niedawno zyskali prawa do „Casino Royale", pierwszej powieści Iana Fleminga wydanej w 1951 r., której bohaterem był Bond. Sfilmowano ją (poza cyklem) bez sukcesu już w 1967 r. w tonacji komediowej z Davidem Nivenem, Peterem Sellersem i Woodym Allenem. Współczesna wersja jest całkowicie serio, w wielu scenach bliska naturalizmowi, a nieliczne wtręty komediowe tylko na krótko rozjaśniają jej mroczne klimaty.

Nowego Bonda poznajemy przed czołówką, w czarno-białej sekwencji praskiej. Jeszcze nikogo nie zabił. Swą pierwszą ofiarę dosłownie masakruje w jakiejś toalecie, drugą likwiduje już konwencjonalnie, z pistoletu. Choć bliski egzekucji chrzest bojowy czyni go stuprocentowym agentem, to szefowa wywiadu M nie do końca wierzy w jego pełną przydatność. Mimo to wysyła w kolejne misje. Jego przeciwnikiem jest bankier Le Chiffre (Mads Mikkelsen) finansujący światowy terroryzm.