„Stalowy gigant” – recenzja filmu familijnego Brada Birda

Rysunkowa opowieść o przyjaźni chłopca z gigantycznym robotem to film na miarę „E.T.”

Publikacja: 24.11.2011 12:31

„Stalowy gigant” – recenzja filmu familijnego Brada Birda

Foto: TV Puls

Na przełomie lat 40. i 50. w Ameryce wybuchła fascynacja naukową fantastyką. Ludzie wypatrywali na niebie latających spodków, bojąc się jednocześnie spotkania z obcą cywilizacją. Ten strach podsycała także popkultura, wykorzystując lęki związane z zaostrzaniem się atmosfery zimnej wojny. W licznych niskobudżetowych filmach science fiction tamtego okresu obcy z kosmosu uosabiali komunistyczne zagrożenie, a ich inwazja na Ziemię była symbolem nuklearnej katastrofy.

Do tej epoki nawiązuje rysunkowa animacja Brada Birda z 1999 roku. Reżyser, który pięć lat później stworzył dla studia Pixar przebojowych „Iniemamocnych", tu subtelnie i z plastycznym wyczuciem nawiązał do zimnowojennej paranoi, klasyki science fiction oraz twórczości samego Stevena Spielberga.

W „Stalowym gigancie" – tak jak w „E.T." – dziecko spotyka obcego, najprawdopodobniej przybysza z gwiazd. Potężny robot, choć wygląda jak maszyna zaprojektowana w wojskowych laboratoriach,

by siać zniszczenie, jest rozbrajająco naiwny. Dlatego, tak samo jak u Spielberga, to mały chłopiec staje się przewodnikiem tajemniczego gościa, jego opiekunem i przyjacielem.

Film znakomicie oddaje klimat lat 50. Rosjanie niedawno wystrzelili pierwszega sputnika. W Stanach narasta strach przed gwiezdną inwazją bolszewików. Amerykańskie specsłużby podejrzewają nawet, że tytułowy gigant to broń skonstruowana przez Sowietów w celu zniszczenia wroga. Dziewięcioletni Hogarth Hughes robi więc wszystko, by ukryć swojego wielkiego przyjaciela nie tylko przed agentami, ale nawet mamą.

Ta opowieść jest naładowana cytatami z historii amerykańskiego kina i literatury, choć rysunki przywodzą na myśl japońskie animacje Hayao Miyazakiego. Jednak ważniejsze od tych popkulturowych smaczków jest przesłanie o możliwości wolnego wyboru. Nawet zaprogramowany do walki robot może ostatecznie wybrać, kim chce być.

Bajka powstała na dwa lata przed tym, gdy Akademia Filmowa zaczęła przyznawać Oscary dla najlepszych długometrażowych animacji. Szkoda, bo „Stalowy gigant" zasługuje na statuetkę jak mało kto.

Stalowy gigant TV Puls | 11.00 | NIEDZIELA TV Puls | 20.00 | WTOREK

Na przełomie lat 40. i 50. w Ameryce wybuchła fascynacja naukową fantastyką. Ludzie wypatrywali na niebie latających spodków, bojąc się jednocześnie spotkania z obcą cywilizacją. Ten strach podsycała także popkultura, wykorzystując lęki związane z zaostrzaniem się atmosfery zimnej wojny. W licznych niskobudżetowych filmach science fiction tamtego okresu obcy z kosmosu uosabiali komunistyczne zagrożenie, a ich inwazja na Ziemię była symbolem nuklearnej katastrofy.

Do tej epoki nawiązuje rysunkowa animacja Brada Birda z 1999 roku. Reżyser, który pięć lat później stworzył dla studia Pixar przebojowych „Iniemamocnych", tu subtelnie i z plastycznym wyczuciem nawiązał do zimnowojennej paranoi, klasyki science fiction oraz twórczości samego Stevena Spielberga.

Telewizja
Międzynarodowe jury oceni polskie seriale w pierwszym takim konkursie!
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Telewizja
Arya Stark może powrócić? Tajemniczy wpis George'a R.R. Martina
Telewizja
„Pełna powaga”. Wieloznaczny Teatr Telewizji o ukrywaniu tożsamości
Telewizja
Emmy 2024: „Szogun” bierze wszystko. Pobił rekord
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Telewizja
"Gra z cieniem" w TVP: Serial o feminizmie w dobie stalinizmu