– Jego piosenki były proste, ale miały w sobie coś zaskakującego – wspomina Marek Blaszak, przyjaciel.
Blaszak mówi, że to właśnie on „zaraził” Bregułę miłością do Beatlesów, których słuchali jeszcze ze szpulowego magnetofonu. Pamięta też, jakim szokiem była dla niego śmierć Johna Lennona. Potem powstał utwór, który stał się już hitem powstającego zespołu Universe. Breguła został jego liderem – kompozytorem i wokalistą. W 1983 roku grupa zwyciężyła na Młodzieżowym Ogólnopolskim Przeglądzie Piosenki we Wrocławiu. W 1992 roku na festiwalu w Opolu zespół zdobył I nagrodę w konkursie premier za piosenkę "Daj mi wreszcie święty spokój". Do 2000 roku Mirosław Breguła i Henryk Czich nagrali razem 11 albumów i bez wytchnienia koncertowali. Tak nadszedł czas wielkiej popularności tego zespołu – ich piosenki okupowały czołówki list przebojów.
Jeździli na koncerty małym fiatem, który rozpędzał się nawet do 130 km na godzinę – i to we czwórkę z instrumentami!
– Był atrakcyjny dla dziewczyn i miał rzesze fanek – wspominają koledzy. I dodają, że zachowywał się bardzo naturalnie i skromnie nie korzystając z możliwości, jakie stwarzały rozentuzjazmowane panny.
Do Warszawy nie chciał się przenieść mimo otrzymywanych propozycji, bo wiedział, że to przede wszystkim miejsce biznesów, a tego nie lubił. Był zgodny ze swoim sumieniem – robił w to co wierzył – mówią ci, którzy go znali.