Stara ekipa odchodzi

Premiera w Krakowie. Absurdalny tekst Ionesco zabrzmiał szokująco realistycznie

Publikacja: 01.12.2008 00:01

"Król umiera, czyli ceremonie"

"Król umiera, czyli ceremonie"

Foto: Fotorzepa, Pio Piotr Guzik

Niespodzianki nie było. Ukryty sens i dodatkowe znaczenia sztuki „Król umiera, czyli ceremonie” znane były wtajemniczonym na długo przed premierą. Po Krakowie rozniosła się wieść, że Piotr Cieplak reżyseruje przedstawienie o schodzeniu ze sceny Starego Teatru pokolenia starych mistrzów – Anny Polony, Jerzego Treli i Anny Dymnej.

Powstał spektakl z tezą – momentami ściskający za gardło, momentami wywołujący irytację. Właściwie nawet trudno się dziwić reżyserowi, że dał się skusić efektownym analogiom. Szkoda tylko, że mając w obsadzie takich mistrzów, nie zdecydował się zaufać ich instynktowi i nie pozwolił wybrzmieć samemu tekstowi Ioneski.

Rzecz jest o śmierci. Oto królestwo umiera i stary Król (Trela) dowiaduje się, że wkrótce umrze. Została mu godzina i nieco ponad 25 minut życia. Wyrok jest nieodwołalny, niczym właściwie nieuzasadniony, a cała konstrukcja widowiska nieuchronnie prowadzi władcę do zapowiedzianej śmierci.

Piotr Cieplak robi wszystko, by analogie między starym królestwem a „starą” ekipą Starego Teatru nie budziły wątpliwości. W reżyserskim zapale zbliża się do łopatologii. Zasłużeni artyści krakowskiej sceny pół żartem, pół serio wplatają w tekst Ioneski fragmenty swoich ról z legendarnych spektakli w reżyserii Konrada Swinarskiego. Te aktorskie wypominki budzą oczywiście nostalgię i wzruszenie, sycą snobizm teatromanów, ich dosłowność przypomina jednak atmosferę niezbyt ambitnego benefisu.

Jakby tego było mało, na scenie pojawia się balet. Pląsający między aktorami młodzi ludzie mieli zapewne być przeciwstawieniem dla debatującej o śmierci gromady „starców”. Banalny pomysł, banalna choreografia i kiczowaty pokaz mody.

Siła tego teatralnego seansu tkwi wyłącznie w aktorskiej kreacji. Niewiele ocalało z wpisanej w sztukę absurdalnej konwencji – słowa o końcu pewnej formacji brzmią dziś zupełnie zdroworozsądkowo i słyszymy je od pewnego czasu nie tylko ze sceny Starego Teatru. A przewrotne pióro francuskiego dramaturga pozwala zdrowo się pośmiać z nieporadności odchodzących.

To, jak mierzy się ze śmiercią na scenie Jerzy Trela, godne jest legendy Starego Teatru i nie potrzebuje żadnych przypisów z przeszłości. Dwie Królowe, perfekcyjnie skontrastowane Anna Polony i Anna Dymna, to kwintesencja stylu i scenicznej klasy.

I jeszcze Dorota Segda jako pokojówka Julia – balansująca między błaznem, wiernym sługą a kochającym bezwarunkowo dzieckiem. Wielka rola.

[i]masz pytanie, wyślij e-mail do autorki

[mail=j.nowicka@rp.pl]j.nowicka@rp.pl[/mail][/i]

Niespodzianki nie było. Ukryty sens i dodatkowe znaczenia sztuki „Król umiera, czyli ceremonie” znane były wtajemniczonym na długo przed premierą. Po Krakowie rozniosła się wieść, że Piotr Cieplak reżyseruje przedstawienie o schodzeniu ze sceny Starego Teatru pokolenia starych mistrzów – Anny Polony, Jerzego Treli i Anny Dymnej.

Powstał spektakl z tezą – momentami ściskający za gardło, momentami wywołujący irytację. Właściwie nawet trudno się dziwić reżyserowi, że dał się skusić efektownym analogiom. Szkoda tylko, że mając w obsadzie takich mistrzów, nie zdecydował się zaufać ich instynktowi i nie pozwolił wybrzmieć samemu tekstowi Ioneski.

Teatr
Krzysztof Warlikowski i zespół chcą, by dyrektorem Nowego był Michał Merczyński
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Teatr
Opowieści o kobiecych dramatach na wsi. Piekło uczuć nie może trwać
Teatr
Rusza Boska Komedia w Krakowie. Andrzej Stasiuk zbiera na pomoc Ukrainie
Teatr
Wykrywacz do obrazy uczuć religijnych i „Latający Potwór Spaghetti” Pakuły
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Teatr
Latający Potwór Spaghetti objawi się w Krakowie