Reklama
Rozwiń
Reklama

Historia końca pewnej znajomości

Doszukiwanie się w „2084” bezpośrednich nawiązań do Orwella nie ma sensu. Owszem – Michał Siegoczyński wykorzystuje kilka kwestii z „Roku 1984”, ale buduje na ich podstawie zupełnie odrębny scenariusz

Publikacja: 23.02.2009 00:56

Aleksandra Bednarz i Krzysztof Prałat, opowiadając historię związku granych przez siebie bohaterów, posługują się własnymi imionami. Jesteśmy tacy jak wy, wydają się mówić. Niemal każdy mógłby znaleźć się na tym krzesełku ustawionym na środku sceny i opowiedzieć własną historię. Z pikantnymi szczegółami – jak w telewizyjnym talk-show: pierwsze spotkanie, pierwsza wspólna noc, pierwsze mieszkanie...

Wielki Brat już nie nadzoruje politycznie nieprawomyślnych obywateli. Objawia się w chęci pokazywania swojego życia całemu światu. Internetowe konta na facebooku, Naszej-klasie czy Gronie pozwalają na zamieszczenie dowolnej liczby zdjęć dokumentujących związki, przyjaźnie, imprezy, nawet narodziny dzieci.

Intymność nie istnieje, każde wydarzenie potrzebuje obserwatorów, jak w scenie z „2084”, kiedy na telebimie podglądamy miłosne zbliżenie bohaterów. Pięknie oświetlone ujęcia, umiejętnie wykadrowane szczegóły, z jednej strony budują nastrój bliskości, z drugiej sprawiają wrażenie wykalkulowanej prezentacji stworzonej na potrzeby profilu sieciowego.

Tyle że w pewnym momencie ta sielanka zaczyna zgrzytać. Szczegóły przestają się zgadzać, pamięć rejestruje wybrane momenty, które można dobrze „sprzedać” publiczności. Bardzo ciekawy jest ten uważny portret na pokaz zbudowany przez Michała Siegoczyńskiego. Idealna para sklejona z klisz z miłosnych piosenek, filmów, refrenów powtarzanych przez wszystkich zakochanych. Nawet rozstanie będzie idealnie kulturalne, odegrane na samym początku, żeby mieć już to z głowy. Tylko co jest prawdą?

Problem z tym przedstawieniem zaczyna się w chwili, kiedy reżyser postanowił udokumentować dojście do autentycznego końca. W dotychczasowych spektaklach, choćby w „Ellingu”, Siegoczyński umiejętnie wyważał proporcje między sentymentalizmem a prawdą postaci. W „2084” w pewnej chwili sentymentalizmu robi się stanowczo za dużo, a uważny, ironiczny portret zmienia się w zbyt długą psychodramę. Szkoda, bo gdyby udało się do finału utrzymać przewrotność pomysłu na historię końca tej znajomości, byłoby dużo ciekawiej.

Reklama
Reklama

[i]„2084”, reż. Michał Siegoczyński, wyk. Aleksandra Bednarz, Krzysztof Prałat, Teatr Na Woli, najbliższe spektakle: 1, 3 marca.[/i]

Aleksandra Bednarz i Krzysztof Prałat, opowiadając historię związku granych przez siebie bohaterów, posługują się własnymi imionami. Jesteśmy tacy jak wy, wydają się mówić. Niemal każdy mógłby znaleźć się na tym krzesełku ustawionym na środku sceny i opowiedzieć własną historię. Z pikantnymi szczegółami – jak w telewizyjnym talk-show: pierwsze spotkanie, pierwsza wspólna noc, pierwsze mieszkanie...

Wielki Brat już nie nadzoruje politycznie nieprawomyślnych obywateli. Objawia się w chęci pokazywania swojego życia całemu światu. Internetowe konta na facebooku, Naszej-klasie czy Gronie pozwalają na zamieszczenie dowolnej liczby zdjęć dokumentujących związki, przyjaźnie, imprezy, nawet narodziny dzieci.

Reklama
Teatr
W Teatrze TV wygrywa rodzinna historia
Materiał Promocyjny
Czy polskie banki zbudują wspólne AI? Eksperci widzą potencjał, ale też bariery
Teatr
Festiwal Arcydzieł w Rzeszowie: „Titanic" i „Dracula" w rolach głównych
Teatr
Brytyjskie media o Twarkowskim: jedno z najbardziej olśniewających przedstawień
Patronat Rzeczpospolitej
Światowa prapremiera spektaklu „Pół żartem”
Materiał Promocyjny
Urząd Patentowy teraz bardziej internetowy
Teatr
„Rękopis znaleziony w Saragossie” z Sewerynem i Stenką w Teatrze Polskim
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama