– Próby diagnozy naszej rzeczywistości podejmowane przez dramatopisarzy i reżyserów są niezwykle ciekawe – mówi „Rzeczpospolitej” Ingmar Villqist, szef Festiwalu Polskich Sztuk Współczesnych R@Port w Gdyni. – Artyści ci dotykają obszarów zazwyczaj pomijanych w medialnej papce informacyjnej. Mają odwagę i determinację, by wskazywać problemy, od których często uciekamy w imię świętego spokoju i pozornego poczucia bezpieczeństwa.
Rozmowa z Ingmarem Villqistem, także popularnym dramatopisarzem i dyrektorem Teatru Miejskiego im. Witolda Gombrowicza w Gdyni, jaką przeprowadził Janusz Kowalczyk, porusza wiele wątków. Zarówno osobistych, jak i związanych z funkcjonowaniem teatru i dramatu współczesnego w Polsce.
W naszym dodatku prezentujemy czytelnikom wszystkie konkursowe spektakle, często z wypowiedziami ich twórców. Zapowiadamy również imprezy towarzyszące festiwalowi.
Od ubiegłego roku dodatkową wartością festiwalu jest ustanowiona przez prezydenta miasta Gdyńska Nagroda Dramaturgiczna. Walczą o nią twórcy, których utwory nie były wcześniej publikowane ani wystawiane. A jest o co walczyć! Wysokość nagrody wynosi 50 tys. zł, a ponadto wiąże się ona z realizacją sztuki w teatrze. W naszym dodatku wypowiada się laureatka edycji 2008 Magdalena Fertacz. W tym roku do ostatniego etapu zakwalifikowanych jest 5 utworów.
Bohaterem imprez towarzyszących jest jeden z największych polskich twórców Tadeusz Kantor. Wykład i wystawa mu poświęcone zainagurują dzisiaj festiwal. W błyskotliwym eseju Moniki Małkowskiej zatytułowanym „Rzeczywistość zaanektowana do sztuki”, autorka nie tylko przedstawia artystę, ale również dokonuje oceny jego twórczości. „Życie Kantora miało formę happeningu. Było improwizacją na temat tego, co podsuwał los, pamięć, czas – czytamy. – Zawsze w bezpośrednim kontakcie z publicznością. «Żyliśmy w trójkącie. Ja, malarstwo i teatr» – wyznał Kantor pod koniec życia. Swoje sceniczne eksperymenty dzielił na Teatr Informel, Zerowy, Happeningowy, Śmierci… Zgodnie z aktualnymi fascynacjami i przemyśleniami. Bez widzów nie istniał. Jego aktywność zyskiwała sens w przytomności i przy zaangażowaniu innych. Co więcej, odbiorców też wciągał do akcji, zamieniał ich w element sztuki. Demiurg, zarazem ryzykant”. Gorąco ten tekst polecam.