Reżyser świadomie unika słowa "spektakl". "Kupiec Mikołaja Reja" to właściwie projekt badawczy, w którym Zadara dość bezwzględnie testuje sceniczną przydatność zapomnianego utworu, a także bezkompromisowo forsuje granice teatralnego widowiska.
"Kupiec" raczej nie wytrzymuje próby, ale Michał Zadara, który deklaruje roczną przerwę w robieniu przedstawień, udowadnia, że formalna żonglerka na scenie nie ma przed nim tajemnic.
Dramat Reja powstał w połowie XVI wieku. To naśladowanie łacińskiego tekstu "Mercator, seu Iudicium" autorstwa niemieckiego protestanta Thomasa Naogeorga. Wedle opinii prof. Juliana Krzyżanowskiego utwór Reja jest "udramatyzowanym traktatem teologicznym" łączącym cechy dramatu z tradycją moralitetu.
Polski protestant Mikołaj Rej kieruje ostrze krytyki przeciwko Kościołowi katolickiemu, podejmując ważny w tamtym czasie problem wyższości wiary nad tzw. dobrymi uczynkami. Trudno się dziwić, że żadnego z twórców teatru nie skusił dotychczas ten dosyć hermetyczny tekst. Ale są też inne powody.
Najdłuższy polski dramat liczy prawie 10 tys. wersów. Dla porównania szekspirowski "Hamlet" to zaledwie około 3 tys. wersów. Gdyby wystawić "Kupca" w całości, spektakl musiałby trwać około 10 godzin. Reżyser decyduje się więc na wykorzystanie ok. 5 procent tekstu i dorzuca do tego kilka własnych pomysłów.