Kościół i feministki

Reżyser operowy Krystian Lada o rywalizacji z niemieckimi zespołami w finale prestiżowego konkursu Ring Award i nowym odczytaniu „Don Giovanniego".

Publikacja: 23.06.2021 18:04

Krystian Lada

Krystian Lada

Foto: fot. Susanne Hassler

Z autorką kostiumów Natalią Kitamikado i scenografem Didzisem Jaunzemsem w ten weekend walczycie w Grazu o zwycięstwo. Jaką drogę eliminacji przeszliście?

W tym roku Ring Award świętuje 25-lecie swojego istnienia. Do tej edycji zgłosiła się rekordowa liczba 126 zespołów reprezentujących 326 uczestników i 32 narodowości. Konkurs rozgrywa się na trzech etapach. W sierpniu 2019 roku złożyliśmy projekt naszej koncepcji włącznie ze szczegółowym opisem pomysłu inscenizacji, scenariuszem, wizualizacjami kostiumów i scenografii. Do półfinałów w styczniu 2020 roku zakwalifikowało się dziewięć zespołów. Na tym etapie wszyscy prezentowaliśmy nasze koncepcje oraz makiety scenografii i kostiumów na żywo przed jury. Prowadziłem również próby ze śpiewakami z jurorami obecnymi w sali prób. Trzy finałowe zespoły mają za zadanie przygotować wystawienie części drugiego aktu tej samej opery w dwa tygodnie, włącznie z wykonaniem scenografii i kostiumów, próbami ze śpiewakami i próbami scenicznymi.

Kto was oceniał i jaka jest nagroda za zwycięstwo?

W jury zasiada 17 dyrektorów i dyrektorek największych teatrów operowych w Europie – od królewskiej opery La Monnaie w Brukseli, przez Deutsche Oper w Berlinie i Semperoper w Dreźnie, po teatry w Bazylei, Pradze, Wiedniu i Montpellier. Główną nagrodą jest kontrakt na realizację nowej premiery na scenie opery w Grazu. Aczkolwiek to niejedyny kontrakt, który można dostać w tym konkursie. Już po naszej półfinałowej prezentacji zgłosili się do nas dyrektorzy oper z propozycją premier w przyszłych sezonach.

Tematem konkursu jest „Don Giovanni". W tym roku w Salzburgu pokaże go Romeo Castellucci, a w dobie rewolucji feministycznej ten bohater jest głównym winowajcą kobiecego nieszczęścia. Jak zamierzacie go pokazać?

Nas bardziej interesuje temat intersekcjonalności i współodpowiedzialności. Dlatego zaproponowaliśmy „Don Giovanniego" bez Don Giovanniego. Wokalne partie tego bohatera są podzielone pomiędzy pozostałe postaci – zarówno mężczyzn, jak i kobiety. Kierkegaard definiował Don Giovanniego nie jako postać czy indywidualność, ale energię. Walter Jans opisywał go jako erotyczną zasadę pierwotną. W naszej koncepcji Don Giovanni to rodzaj energii, wirusa, którym zarażają się wzajemnie postacie na scenie i który nie pozwala im opuścić sytuacji, w której się znajdują. Syndrom Don Giovanniego, bo tak zatytułowaliśmy naszą koncepcję, zaognia ich pragnienia i fobie. Niepohamowane dążenie do zaspokojenia indywidualnych pragnień prowadzi do kolektywnej katastrofy. Gdy składaliśmy naszą koncepcję w 2019 r., brzmiało to trochę jak fantastyka rodem z filmów Bunuela. Dziś – po doświadczeniu globalnej pandemii – jest to refleksja nad współczesnymi nam wydarzeniami: nie ma jednej osoby odpowiedzialnej za to, co się wydarzyło – wszyscy jesteśmy w tym razem.

Historia Don Giovanniego przed Mozartem była grana farsowo. Libretto Lorenza da Ponte zaproponowało pobożny finał. To zaprzeczenie jego awanturniczego życia. Mamy do czynienia z dziełem hipokryzji?

Ale czy to nie właśnie ta hipokryzja jest na wskroś ludzka? Konstruujemy systemy, żeby móc się przeciw nim buntować. Pragniemy zasad, żeby móc poczuć, jak smakuje pragnienie wolności. To nieustanne drganie pomiędzy dwoma biegunami jest źródłem energii, która napędza rozwój cywilizacji. Ta podwójność ludzkiej natury jest odzwierciedlona w formie opery Mozarta i da Ponte – „Don Giovanni" to dramma giocoso, tragikomedia.

Czy to nie ironia losu, że kiedyś „Don Giovannim" żywił się Kościół, a dziś feministki?

Oba systemy zadają pytania o indywidualną wolność człowieka do decydowania o własnym ciele i życiu. To są diametralnie różne odpowiedzi, ale to są te same pytania. Metafory wykorzystywane w procesie kształtowania tych odpowiedzi są również podobne.

Mozart przed prapremierą pracował do końca. A wy?

W finale mamy dwa tygodnie na realizację inscenizacji, scenografii i kostiumów. Ten proces zazwyczaj trwa co najmniej kilka miesięcy. Z Natalią i Didzisem pracujemy razem od kilku lat. To bardzo pomaga maksymalnie wykorzystać czas, który jest nam dany, i nadal mieć z tego wiele radości.

Pana teatr jest erudycyjny i multimedialny. A w Grazu?

Nie potrafię myśleć o operze w sposób inny niż interdyscyplinarny. Ta wielowymiarowość jest dla mnie esencją tego gatunku. Resztę ocenią jurorzy i publiczność. Trzy finałowe pokazy będą transmitowane na żywo na platformie streamingowej Operavision. Nasza premiera odbędzie się w najbliższą sobotę o 11.30.

Dwa pozostałe zespoły w finale to ekipy kobiet, w waszym trio jest tylko jedna. Kto wygra?

W jury zasiada 17 zachodnioeuropejskich jurorów. W naszym zespole – zarówno wśród realizatorów, jak i na scenie – są Polacy, Łotysze, Rosjanie i Serbowie. Zespół ze Wschodu – tak tu na nas mówią, bo dwie pozostałe ekipy pochodzą z Niemiec. Różni nas wiele, łączy nas opera. Niech wygrają najlepsi.

Teatr
Czy „aniołek Kaczyńskiego” wywoła piekło w kieleckim Teatrze im. Żeromskiego?
Teatr
Czy władze Świętokrzyskiego ustawiały konkurs na dyrektora teatru w Kielcach?
Teatr
Gwiazdy teatralnej przemocy: Lupa, Strzępka, Poniedziałek i inni pod pręgierzem
Teatr
Michał Merczyński dyrektorem Nowego Teatru Krzysztofa Warlikowskiego
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Teatr
Jacek Jabrzyk wygrał konkurs na dyrektora Teatru im. Żeromskiego w Kielcach
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne