Nowy spektakl Jana Klaty o Polakach

Jan Klata reżyseruje w Teatrze Polskim „Szwoleżerów”, sztukę Artura Pałygi o żużlowcach

Publikacja: 14.07.2011 00:58

Nowy spektakl Jana Klaty o Polakach

Foto: Fotorzepa, Roman Bosiacki

O żużlu zwykło się w Polsce mówić, że w przeciwieństwie do piłki nożnej nie gromadzi na stadionach kiboli, tylko rodziny, które w atmosferze weekendowego pikniku oglądają zawody.

– No, to chyba nazbyt idylliczna wizja – ucina Jan Klata, który jest pomysłodawcą spektaklu.

Dramaturg Artur Pałyga, pisząc sztukę, oparł się na wielogodzinnych wywiadach przeprowadzonych przez Beatę Zamlewską-Pałygę z zawodnikami, ich dziewczynami, żonami i działaczami

– Wcześniej nie interesowałem się żużlem, dlatego zaskoczyła mnie liczba samobójstw, których w ostatnich latach zdarzyło się tym środowisku wiele, i to wśród ludzi młodych – mówi Pałyga.

Gladiatorzy

Robert Dados, mistrz świata, podejmował samobójczą próbę trzy razy. Uratował go mechanik, potem żona. Wstrząsająca jest determinacja w dążeniu do śmierci. Za trzecim razem powiesił się daleko od miejsca zamieszkania – w wiejskiej stodole rodziców. Rafał Kurmański zaciskał pętlę, opierając się z całych sił na klamce hotelowego pokoju. Łukasz Romanek, mistrz Europy juniorów, zawisł w garażu. Pytanie, dlaczego zawodnicy targają się na swoje życie, stało się kluczowe dla autora sztuki.

– Żużlowcy to zazwyczaj chłopcy z małych miasteczek i wsi – mówi dramaturg. – W dzieciństwie jeździli wokół sklepu spożywczego na komarku. Zauważyli, że to działa na piękne dziewczyny, potem kupowali większe i szybsze maszyny, mieli więcej pięknych i odważnych kobiet, a w końcu rzucali szkołę i szli do klubu.

Zarabiają w nich duże pieniądze: około dziesięciu sportowców ponad milion złotych rocznie. Do tego dochodzą honoraria z zagranicznych lig, od Rosji po Wielką Brytanię, a także za reklamy. Za mały napis na kombinezonie w miejscu, gdzie jest obojczyk, kasuje się 10 tysięcy złotych.

– Każdy znany żużlowiec ma mnóstwo wielbicieli, czuje się jak młody bóg – mówi Pałyga. – Ale presja jest ogromna. Zawodnicy czują indywidualną odpowiedzialność za wynik – przed klubem, sponsorami i kibicami. Kontrakt zakłada, że po meczu mają obowiązek podejść do nich, porozmawiać i uścisnąć dłoń.

Ale gdy wyniki są gorsze, fani wyszydzają dawnego ulubieńca, lżą go, co oznacza rodzaj zawodowej śmierci. W pewnym sensie polskie żużlowe areny przypominają rzymskie – z gladiatorami.

– Dlatego w Polsce jeździ się najostrzej, a krew wisi w powietrzu – kontynuuje dramaturg. – Tym bardziej byłem zaskoczony, gdy dowiedziałem się, ilu kibiców, artystów i ludzi mediów przyciąga żużel.

Jest też problem wypadków.

– Wszyscy wcześniej czy później muszą „zaliczyć dzwona", czyli przeżyć upadek lub zderzyć się z bandą – mówi Jan Klata. – To oznacza gips, wózek inwalidzki albo trumnę. Taki jest los żużlowca.

– Jeden z działaczy powiedział: nieważne, jak jeżdżą przed wypadkiem, tylko jak dają sobie radę po wypadku. Jeżeli zaczynają się bać i zwalniają na wirażu – wypadają z gry. Żużlowcy nie chcieli mówić o strachu i wywieranej na nich presji. Starają się o tym nie myśleć. Tomasz Gollob, nasz mistrz świata, mimo poważnego wypadku jeździ dalej bez cienia strachu, ale nie wszyscy są silni tak jak on – zauważa Artur Pałyga.

Jan Klata nie ukrywa, że zaintrygowało go coś więcej niż niebezpieczne życie zawodników.

– Nie interesował nas reportaż ani realizm, tylko metafora, która może mieć znaczenie także dla tych, którzy nigdy nie byli na meczu – mówi reżyser. – Jesteśmy największą światową potęgą żużlową, mamy mistrza świata i najlepszą ligę, najbogatsze kluby, tymczasem żużel łączy się ze skrajnym zawadiactwem, ryzykanctwem. Dlatego warto się zastanowić, co takiego jest w Polakach, że chętnie całymi rodzinami przychodzą zobaczyć najlepszych na świecie zawodników – żywe torpedy jeżdżące z prędkością 120 km na maszynach, które nie mają hamulców. Nieprzypadkowo spektakl nosi tytuł „Szwoleżerowie". Konie się zmieniają, Polacy nie.

Kamikadze

W tle jest szarża pod Somosierrą, ale i katastrofa smoleńska.

– Podejmowanie ryzyka to fantazja debeściaków, która często oznacza brak wyobraźni i zdolności przewidywania konsekwencji – mówi Jan Klata. – Artur zbudował tekst wokół postaci żużlowego mistrza, który zrobił karierę, wyłączając hamulce bezpieczeństwa swojej wyobraźni, jednak z czasem zaczyna myśleć o przyszłości. To początek końca.

„Tak to świadomość czyni nas tchórzami" – puentuje ironicznie swoją wypowiedź reżyser, cytując szekspirowskiego Hamleta.

Zapytałem Jana Klatę, czy Polacy są w stanie się zmienić, przejść na pozycje zdroworozsądkowe.

– Nie wiem, czy to możliwe i potrzebne. Może są inne narody od zdrowego rozsądku? Może my się do niczego innego nie nadajemy? Istnieją przecież siły polityczne i kilku literatów, którzy uważają, że powinniśmy kultywować ogródek braku wyobraźni, bo naszym powołaniem jest pięknie zginąć. Mój stosunek do tej kwestii jest ambiwalentny. Jestem bowiem przeciwnikiem bezrefleksyjnego  podziwiania innych i wchodzenia w cudzą skórę, jeśli bierze się to z kompleksów. Optymalny byłby rodzaj takiej modernizacji, jaką przeprowadzili Japończycy. Po latach izolacji wysłali swoich szpiegów do wszystkich światowych potęg i wzięli od nich to, co najlepsze, zachowując jednocześnie własną specyfikę. Nie wiem, czy coś takiego teraz jest w Polsce możliwe.

Japończykom się udało, chociaż ich narodowi bohaterowie, czyli kamikadze, byli ze śmiercią za pan brat jeszcze bardziej niż nasi szwoleżerowie.

– Na pewno polski wiatr ma coś wspólnego z japońskim boskim wiatrem – komentuje Jan Klata.

O żużlu zwykło się w Polsce mówić, że w przeciwieństwie do piłki nożnej nie gromadzi na stadionach kiboli, tylko rodziny, które w atmosferze weekendowego pikniku oglądają zawody.

– No, to chyba nazbyt idylliczna wizja – ucina Jan Klata, który jest pomysłodawcą spektaklu.

Pozostało 95% artykułu
Teatr
Krzysztof Warlikowski i zespół chcą, by dyrektorem Nowego był Michał Merczyński
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Teatr
Opowieści o kobiecych dramatach na wsi. Piekło uczuć nie może trwać
Teatr
Rusza Boska Komedia w Krakowie. Andrzej Stasiuk zbiera na pomoc Ukrainie
Teatr
Wykrywacz do obrazy uczuć religijnych i „Latający Potwór Spaghetti” Pakuły
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Teatr
Latający Potwór Spaghetti objawi się w Krakowie