Jacques Lasalle, wieloletni reżyser i dyrektor Comédie Francaise, realizując przed laty "Tartuffa" w warszawskim Narodowym, znakomicie wpisał się w dyskusję o polskiej religijności, a w "Lorenzacciu" Musseta podjął dialog na temat homofobii. Teraz, wystawiając w Teatrze Polskim "Szkołę żon" Moliera, dotyka tematu emancypacji, ale i tolerancji w miłości.
Rolę Arnolfa miały w swym dorobku takie indywidualności polskiej sceny, jak Woszczerowicz, Holoubek, Siemion, Łapicki, Englert, Globisz czy Stuhr. Już samo przywołanie tych nazwisk pokazuje, jak różne mogą być interpretacje postaci.
Arnolf Łapickiego nawiązywał do niespełnionego mitu Pigmaliona, Arnolf Englerta przypominał dyrygenta, który cały świat traktuje jak podporządkowaną sobie orkiestrę.
Arnolf Andrzeja Seweryna mimo historycznego kostiumu jest człowiekiem współczesnym. Na początku wydaje się odpychającym cynikiem, który patrzy na innych z pogardą, przekonany, że zna odpowiedź na każde pytanie i nic nie jest w stanie go zaskoczyć. Ta maska jednak spada, gdy odkrywa w sobie miłość do Agnieszki. Najpierw przeżywa dramat odtrąconego mężczyzny, a potem – walcząc o uczucie wybranki – gotów jest na największe nawet upokorzenia.