Kreacja Andrzeja Seweryna w Szkole żon Lasalle'a

"Szkoła żon" w Polskim to olśniewająca rola Andrzeja Seweryna. Pozostali aktorzy, szczęśliwie, mu nie przeszkadzali – pisze Jan Bończa-Szabłowski

Aktualizacja: 21.10.2011 22:37 Publikacja: 21.10.2011 18:52

Anna Cieślak i Andrzej Seweryn w "Szkole żon"

Anna Cieślak i Andrzej Seweryn w "Szkole żon"

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński Robert Gardziński

Jacques Lasalle, wieloletni reżyser i dyrektor Comédie Francaise, realizując przed laty "Tartuffa" w warszawskim Narodowym, znakomicie wpisał się w dyskusję o polskiej religijności, a w "Lorenzacciu" Musseta podjął dialog na temat homofobii. Teraz, wystawiając w Teatrze Polskim "Szkołę żon" Moliera, dotyka tematu emancypacji, ale i tolerancji w miłości.

Zobacz galerię zdjęć

Rolę Arnolfa miały w swym dorobku takie indywidualności polskiej sceny, jak Woszczerowicz, Holoubek, Siemion, Łapicki, Englert, Globisz czy Stuhr. Już samo przywołanie tych nazwisk pokazuje, jak różne mogą być interpretacje postaci.

Arnolf Łapickiego nawiązywał do niespełnionego mitu Pigmaliona, Arnolf Englerta przypominał dyrygenta, który cały świat traktuje jak podporządkowaną sobie orkiestrę.

Arnolf Andrzeja Seweryna mimo historycznego kostiumu jest człowiekiem współczesnym. Na początku wydaje się odpychającym cynikiem, który patrzy na innych z pogardą, przekonany, że zna odpowiedź na każde pytanie i nic nie jest w stanie go zaskoczyć. Ta maska jednak spada, gdy odkrywa w sobie miłość do Agnieszki. Najpierw przeżywa dramat odtrąconego mężczyzny, a potem – walcząc o uczucie wybranki – gotów jest na największe nawet upokorzenia.

Z nieudanego Don Juana przekształca się w człowieka zranionego, pełnego kompleksów. Gracza, który ma świadomość, że stracił wszelkie atuty.

Postać głęboko przekonująca, ludzka w wymiarze i tragiczna. W ostatniej scenie, gdy zgorzkniały i zrezygnowany siada na schodkach i z goryczą patrzy w stronę widowni, przypomina Molierowskiego Sganarela, którego świat po śmierci Don Juana legł w gruzach. Agnieszka Anny Cieślak nie ma w sobie nic z naiwnego cielątka, które łatwo dałoby się ukształtować przez Arnolfa. Mocno stąpa po ziemi. A w rozmowie ze swym adoratorem daje do zrozumienia, że ceni go jako nauczyciela, ale bezceremonialnie dyskredytuje w roli kochanka.

Sukcesu "Szkoły żon" w Polskim dopełnia znakomite tłumaczenie Bogdana Korzeniewskiego. Ma się wrażenie, że aktorzy mówią żywym, współczesnym językiem. Publiczność – co miałem okazję zauważyć na czwartym spektaklu z udziałem wielu młodych widzów – reaguje bardzo emocjonalnie. To druga, po "Wieczorze Trzech Króli", premiera w Polskim, o której warto dyskutować.

Zaliczając kilka teatralnych raf, Teatr Polski Andrzeja Seweryna wypływa wreszcie na szerokie wody.

Jacques Lasalle, wieloletni reżyser i dyrektor Comédie Francaise, realizując przed laty "Tartuffa" w warszawskim Narodowym, znakomicie wpisał się w dyskusję o polskiej religijności, a w "Lorenzacciu" Musseta podjął dialog na temat homofobii. Teraz, wystawiając w Teatrze Polskim "Szkołę żon" Moliera, dotyka tematu emancypacji, ale i tolerancji w miłości.

Zobacz galerię zdjęć

Pozostało 85% artykułu
Teatr
Krzysztof Warlikowski i zespół chcą, by dyrektorem Nowego był Michał Merczyński
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Teatr
Opowieści o kobiecych dramatach na wsi. Piekło uczuć nie może trwać
Teatr
Rusza Boska Komedia w Krakowie. Andrzej Stasiuk zbiera na pomoc Ukrainie
Teatr
Wykrywacz do obrazy uczuć religijnych i „Latający Potwór Spaghetti” Pakuły
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Teatr
Latający Potwór Spaghetti objawi się w Krakowie