Prawdziwe przeboje nie starzeją się

„Deszczowa piosenka" w Teatrze Roma nie jest tak perfekcyjna jak filmowy oryginał, ale ma inne zalety

Publikacja: 01.10.2012 09:44

Dariusz Kordek i Barbara Kurdej-Szatan

Dariusz Kordek i Barbara Kurdej-Szatan

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Reżyser Wojciech Kępczyński nie kryje swego zauroczenia najsłynniejszym filmem muzycznym. W jego spektaklu Dariusz Kordek, śpiewając tytułowy przebój, wspina się więc na uliczną latarnię tak jak Gene Kelly. Czy zresztą mogło być inaczej, skoro ten fotos z „Deszczowej piosenki" ma dzisiaj miejsce w historii kina?

Bezpośrednich odniesień do filmu jest w przedstawieniu więcej, by przywołać inny sławny numer muzyczny: „Dzień dobry". Nie oglądamy jednak spektaklu-kalki, „Deszczowa piosenka" w Teatrze Roma to raczej udany mariaż tradycji z nowoczesnością.

Kiedy pół wieku temu realizowano film, była to opowieść zza kulis hollywoodzkiego studia, jakich kręcono wtedy wiele. Dziś przenosi nas w inny, przyjazny świat, w którym muzyka dawała radość, a ludzie potrafili się bawić.

O czasach, gdy rodził się film dźwiękowy, Wojciech Kępczyński zrobił spektakl z czułością, ale i z żartobliwym dystansem, co widać choćby w scence „Cudna jak sen", parodiującej hollywoodzkie produkcje. Scenograf Boris Kudlička umieścił tu tancerki na czerwonych sofach jak usta, dowodząc, że prostymi pomysłami potrafi dodać własną wartość interpretacyjną. Oryginalnym chwytem są też ruchome litery tworzące napis „Broadway" w najważniejszym numerze tanecznym musicalu.

„Deszczowa piosenka" wymaga absolutnej perfekcji, a i tak nie wiadomo, czy da się dorównać temu, co stworzył współreżyser filmu Gene Kelly. Spektakl Romy jest dynamiczny, publiczność śmieje się ze słownych żartów, ale mistrzami stepowania nie są wykonawcy głównych ról, lecz Tomasz Pałasz w epizodzie jako Nauczyciel Dykcji. Zbiorowe sceny taneczne w I akcie są schematyczne, a w orkiestrze trąbki grywały nieczysto, psując efekt świetnych aranżacji Krzysztofa Herdzina.

Atutem jest natomiast zapał zespołu, a także wdzięk, muzykalność Dariusza Kordka (Don), Jana Bzdawki (Cosmo) i Ewy Lachowicz (Kathy). Uznanie należy się Barbarze Kurdej-Szatan za arcytrudną rolę Liny, pozbawionej talentów wokalnych i aktorskich.

Na premierze wykonawcy ochlapywali widzów strugami wody, ale nikt się nie skarżył. Najlepszy to dowód, że „Deszczowa piosenka" wciąż bawi.

Reżyser Wojciech Kępczyński nie kryje swego zauroczenia najsłynniejszym filmem muzycznym. W jego spektaklu Dariusz Kordek, śpiewając tytułowy przebój, wspina się więc na uliczną latarnię tak jak Gene Kelly. Czy zresztą mogło być inaczej, skoro ten fotos z „Deszczowej piosenki" ma dzisiaj miejsce w historii kina?

Bezpośrednich odniesień do filmu jest w przedstawieniu więcej, by przywołać inny sławny numer muzyczny: „Dzień dobry". Nie oglądamy jednak spektaklu-kalki, „Deszczowa piosenka" w Teatrze Roma to raczej udany mariaż tradycji z nowoczesnością.

Teatr
Kaczyński, Tusk, Hitler i Lupa, czyli „klika” na scenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Teatr
Krzysztof Warlikowski i zespół chcą, by dyrektorem Nowego był Michał Merczyński
Teatr
Opowieści o kobiecych dramatach na wsi. Piekło uczuć nie może trwać
Teatr
Rusza Boska Komedia w Krakowie. Andrzej Stasiuk zbiera na pomoc Ukrainie
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Teatr
Wykrywacz do obrazy uczuć religijnych i „Latający Potwór Spaghetti” Pakuły