Każdy powód, by wspominać Kalinę Jędrusik, jest wart odnotowania. Szybko stała się ikoną polskiej kultury. Panną, madonną, już za życia legendą. Boginią seksu w siermiężnych czasach PRL. Nie tylko miłośnikom Kabaretu Starszych Panów do dziś dźwięczy w uszach jej dramatyczny hymn „na pomoc ginącej miłości”.
W filmie była ewidentnie bojkotowana przez ówczesne władze. Jak sama mówiła w jednym z wywiadów: „Nie chciano mnie, nie umiano wykorzystać mojej urody i zdolności. Wyskubana zostałam ze swoich kolorowych piórek”. Ale nawet z niewielkich ról potrafiła zrobić perełki, choćby Helenę, z którą romansuje bohater „Jowity”, roztargnioną Joannę w „Lekarstwie na miłość”, wyuzdaną Lucy Zuckerową w „Ziemi obiecanej”. W pełni jej osobowość potrafili docenić Przybora i Wasowski w kabarecie. W Teatrze Telewizji zachwycił się nią Adam Hanuszkiewicz, była gwiazdą Teatru Wybrzeże, Współczesnego, STS, Rozmaitości i Polskiego.
Legenda Jędrusik nie przemija, ukazują się jej monografie, powstała fundacja „Kalinowe serce”, wznawiane są płyty. Spektakl „Kalina” w warszawskim Teatrze Polonia to kolejny dowód tej fascynacji.
Autorkom Małgorzacie Głuchowskiej i Justynie Lipko-Koniecznej nie można odmówić dobrej woli, ale nakreśliły portret dość papierowy. Jednowymiarowy. Odnosi się do prawd powszechnie znanych. Jest mowa o wielkiej fascynacji Kaliną Stanisława Dygata i o ich małżeństwie, które – jak przyznawali znajomi – opierało się na zasadach partnerskich i poczuciu daleko posuniętej wolności. Jest dramat niedoszłej matki marzącej o dziecku, kobiety piętnowanej, niezrozumianej i szczutej.
Zobacz Katarzynę Figurę w roli Kaliny Jędrusik