„Królowa matka brytyjskiej sztuki aktorskiej”, jak nazwał ją w entuzjastycznej recenzji krytyk „Süddeutsche Zeitung”, nie zamierza pełnić wyłącznie funkcji reprezentacyjnej. 40 lat po kreacji w „Powiększeniu” Antonioniego, 30 lat po zdobyciu Oscara za rolę w „Julii” i z sześcioma nominacjami do tej nagrody jest w znakomitej formie aktorskiej. A uprawianie sztuki łączy nadal z działalnością polityczną.
Na festiwal w Salzburgu przyjechała z monodramem „Rok magicznego myślenia” amerykańskiej pisarki Joan Didion, którym wcześniej podbiła Nowy Jork i Londyn. Tutaj także zachwyciła publiczność. A na widowni nie brakowało innych festiwalowych gwiazd, które nie mają zwyczaju oglądać cudzych występów.
71-letnia dziś Vanessa Redgrave nie przypomina zbuntowanej kobiety z „Powiększenia”, symbolu szalonego Londynu lat 60. ubiegłego stulecia. Jest prawdziwą damą, choć siwe włosy związuje zwykłą gumką, na scenie i prywatnie chodzi w prostych spodniach i bluzce. Ma jednak magnetyczną moc, która każe w skupieniu jej słuchać.
„Rok magicznego myślenia” to zapis przeżyć samej Joan Didion, której mąż zmarł nagle po ataku serca, a jedyna córka zginęła kilka miesięcy później. W tej relacji nie ma jednak krzyku ani rozpaczy, jest krzątanina wokół codziennych spraw oraz okruchy wspomnień. I próba zrozumienia, co się stało, a także nieumotywowana nadzieja, że w magiczny sposób da się cofnąć zdarzenia. – To wszystko może przydarzyć się wam – zaczyna Vanessa Redgrave. – Choć pewnie szczegóły będą inne. Po to jestem na scenie, by o tym wam opowiedzieć.
Okrutną opowieść Vanessa Redgrave podaje w prosty sposób, bez nadmiernego modulowania głosu, z oszczędnym gestem. Przez półtorej godziny siedzi na krześle i mówi, jakby zwracała się bezpośrednio do każdego widza. Jednak przy takiej osobowości inscenizacyjne szaleństwa nowoczesnego teatru, które hołubi festiwal w Salzburgu, wydają się miałkie i sztuczne. Nie trzeba dziś na scenie biegać nago, krzyczeć i tarzać się po ziemi. Wystarczy umieć wzruszać.