[b]Krzysztof Zanussi, reżyserując przed laty „Lot nad kukułczym gniazdem” w Starym Teatrze, starał się do tego stopnia nie ingerować w grę aktorów, że czuli się zdani na siebie. Czy teraz w Polonii, przygotowując się do roli Romulusa Wielkiego, czuł pan rękę reżysera?[/b]
Janusz Gajos: Wszelka delikatność w obcowaniu z aktorami jest mile widziana, bo kulturalne porozumiewanie się z ludźmi ułatwia życie. Choć bywają chwile, że przydałoby się trochę reżyserskiego „bata”. Pan Krzysztof Zanussi jest szalenie szlachetny i kulturalny w naszej współpracy. Aktorów obdarza dużym zaufaniem, co traktujemy jako szczególne zobowiązanie.
[b]Jako aktor respektujący wolę reżysera pracę z nim traktuje pan jednak jako rodzaj współpartnerstwa...[/b]
Zawsze staram się uświadomić moim uczniom, że gdy wchodzi się na scenę, to bez względu na wiek i doświadczenie ma się poczucie wstępowania na podobną do Ziemi, ale jednak obcą planetę. Trzeba ją od początku zagospodarować, czasem stworzyć na nowo. To współpartnerstwo, o którym pan wspomniał, było jedną z zasad mojego wieloletniego dyrektora Zygmunta Hübnera. Z ogromnym podziwem patrzyłem, jak w najdrobniejszym szczególe tworzył on swój Teatr Powszechny. U niego wszystko działało zgodnie z logiką i z pewnością nie było dziełem przypadku. Kiedy ma się odpowiednich wykonawców, wtedy można brać się do tworzenia dzieł sztuki.
[b]Czym przekonał pana Krzysztof Zanussi, że warto dziś wystawić „Romulusa Wielkiego”?[/b]