Wrażliwość i siła Anny Polony

Legendarny temperament Anny Polony budzi zachwyt, ale także postrach. Pierwsza dama Starego Teatru w środę obchodzi 70. urodziny. Należy do aktorów o genialnym wyczuciu teatralnej formy

Publikacja: 19.01.2009 00:24

Wrażliwość i siła Anny Polony

Foto: Fotorzepa, Bartosz Siedlik

Należy do aktorów o genialnym wyczuciu teatralnej formy. Precyzyjna, ale potrafi być też żywiołowa i całkowicie nieprzewidywalna. Wulkan energii.

– Na scenie jest koleżanką, ale grając obok niej, mam czasem wrażenie, jakby sama Helena Modrzejewska zstąpiła z obrazu – mówi Dorota Segda. – Ona uosabia całą epokę w polskim teatrze.

Wyrazista, intensywna, uchodzi za wybuchową i nieustępliwą.

– Niezwykłą cechą jej aktorstwa jest zdolność do wywoływania fermentu – twierdzi Jerzy Stuhr. – Polony stymuluje, pobudza. Wciąż niezadowolona, pełna niezgody, nikomu wokół siebie nie pozwala osiąść na laurach.

– Lubi postraszyć, poawanturować się – mówi z uśmiechem Jerzy Trela. – Ludzie, którzy znają ją bliżej, wiedzą dobrze, że to tylko zasłona. Myślę, że ona w ten sposób ukrywa swoją wielką wrażliwość.

– Jest uparta aż do bólu, zarówno w teatrze, jak i w życiu prywatnym – zdradza Józef Opalski, bliski przyjaciel artystki. – Jeśli ma swoje zdanie, trzeba ją naprawdę bardzo długo przekonywać. Jednak jeśli się to uda, zwycięstwo ma niezwykły smak. Polony potrafi być jak dziecko!

[srodtytul]Ukochana aktorka Swinarskiego[/srodtytul]

Debiutowała w Starym Teatrze w 1959 roku. Kilka sezonów spędziła w Teatrze im. Słowackiego, potem wróciła do Starego.

– Z nią jest w stanie pracować tylko naprawdę dobry reżyser – mówi Andrzej Wajda. – Ona ma fantastyczną świadomość, dokąd zmierza. Natychmiast demaskuje wszystkie niepewności i mielizny w myśleniu reżysera.

Zagrała we wszystkich przedstawieniach Konrada Swinarskiego w Starym Teatrze. Była jego asystentką, prawą ręką.

Jej Muza w „Wyzwoleniu” czy Dziewczyna w „Żegnaj Judaszu” to role genialne.

– Hania była ukochaną aktorką Konrada – przypomina Opalski. – Świetnie się rozumieli, choć on się śmiał, a ona się złościła. A jednocześnie nie mogli bez siebie żyć. Przypuszczam, że wiem, co on w niej tak lubił – zawsze potrafiła mu się przeciwstawić. Od Swinarskiego przejęła potem miłość do tekstu. On potrafił poświęcić czterogodzinną próbę na zrozumienie jednego zdania – i ona wie, że to ma sens.

Do najpopularniejszych ról Anny Polony należy postać Dulskiej w „Z biegiem lat, z biegiem dni...” w wersji teatralnej i filmowej.

[wyimek]Ona ma fantastyczną świadomość, dokąd zmierza. Natychmiast demaskuje wszystkie mielizny w myśleniu reżysera. – mówi Andrzej Wajda[/wyimek]

– Pamiętam, kiedy zobaczyłem ją w teatrze pierwszy raz – wspomina Wajda. – Drobna i malutka leżała na wielkim leżaku w sztuce zatytułowanej „Marsz” w reżyserii Jerzego Grzegorzewskiego w Starym Teatrze. Z całą siłą uderzyło mnie wtedy wszystko to, co do dziś tak u niej cenię – i siła, i kruchość, i jakaś poruszająca dziecięcość. A także potężna świadomość swojego aktorstwa. Kiedy zaproponowałem jej rolę Dulskiej, stoczyła wewnętrzną walkę. Była młodą kobietą, a w roli Dulskiej tradycyjnie obsadzano duże, grube baby. A ona była mała i delikatna. I cała siła tej nieprawdopodobnej kreacji wzięła się z jej wnętrza.

[srodtytul]Gwałcący charakter[/srodtytul]

Krystyna Zachwatowicz po raz pierwszy pracowała z aktorką w „Nie-Boskiej komedii” w reżyserii Swinarskiego, gdzie Polony wystąpiła w roli Orcia (1965).

– Jest takie francuskie słowo, które bardzo kojarzy mi się z Hanią – podkreśla. – We Francji mawia się o aktorach, że mają albo nie mają „presence” – chodzi tu o pewien rodzaj intensywności bycia na scenie. Polony istnieje na scenie w sposób mistrzowski – absolutny, ale jednocześnie nieegoistyczny.

U Krystiana Lupy zagrała tylko jedną rolę, bardzo piękną – dziwaczną, pełną sprzeczności postać Erny Korn w „Lunatykach”.

– Wyróżniającą się cechą aktorstwa Hanki jest coś, co nazwałbym cielesnym ciśnieniem, sprawiającym, że postaci, które tworzy, miewają wręcz gwałcący charakter – w dobrym tego słowa znaczeniu – mówi Lupa. – Przyjęła moją propozycję nie bez wątpliwości. Uważała nawet, że jest za stara, by zagrać

Ernę. Jednak ja postrzegam ją poprzez postaci, które zagrała u Swinarskiego – był w tym

zawsze pierwiastek młodości, dziewczęcości, może marzycielstwa czy nawet anarchii pod powłoką mieszczaństwa. Czasem wręcz w opozycji w stosunku do, wydawałoby się, immanentnych cech danej postaci.

– Jest wspaniałym, czułym, bardzo wrażliwym partnerem – mówi Jerzy Trela. – Nie wiem, czy ktoś potrafi słuchać tak uważnie jak ona. Oczywiście jest też wymagająca, ale to, co otrzyma od partnera, oddaje w dwójnasób. Kiedy Polony jest na scenie, czuję się bezpieczny jak nigdy.

– Potrafi dać partnerowi cudowny dar: akceptację – podkreśla Segda. – Ta budząca lęk Polony swoim profesjonalizmem umie sprawić, że aktor rozkwita. Uderzyło mnie to, kiedy reżyserowała mnie w „Przed sklepem jubilera” Karola Wojtyły.

Rzadkie są chwile, kiedy Anna Polony nie jest profesjonalistką.

– W sztuce Przybyszewskiego „Gody życia” byłem jej kochankiem – wspomina Stuhr. – Spektakl miał duże powodzenie i kiedy graliśmy to po raz 300., zdecydowałem się zrobić jej niespodziankę. Pojawiłem się na scenie z przyprawionymi wąsami, osobliwie odmieniony. Polony dostała wtedy takiego ataku śmiechu, że musiała spaść kurtyna!

[srodtytul]Jak ona wchodzi do bufetu…[/srodtytul]

Anna Polony nie jest niestety ulubioną aktorką pokolenia najmłodszych reżyserów. Jej dorobek peszy, a osobowość przytłacza.

– A szkoda – nie kryje rozgoryczenia Opalski. – Gdyby młodzi byli mądrzejsi, uczyliby się nawet tego, jak ona wchodzi do bufetu.

Na „pojedynek” z Anną Polony poważyła się Agata Duda-Gracz, która zaproponowała swojej profesorce rolę Sary Bernhardt w „Kreaturze” na scenie krakowskiej PWST.

– Ta wielka dama polskiej sceny to przede wszystkim cudowny łobuz – stwierdza dziś reżyserka. – Kpi sobie z czasu, zmieniających się trendów i mód. Robi swoje i świetnie się przy tym bawi.

– Jest z biegiem czasu coraz większym łobuzem, pełnym dystansu i humoru – uzupełnia Trela. – A przede wszystkim jest po prostu bardzo dobrym człowiekiem, doceniającym najprostsze wartości – przyjaźń, lojalność, życzliwość. W swoim wielkim artyzmie potrafi być ludzka i zwyczajna.

[ramka][b]Sylwetka[/b]

[i]Anna Polony aktorka, reżyser, pedagog[/i]

– Przed braniem życia zbyt serio bronię się ekspresją i ostrą wyrazistością w charakterystyce postaci – mówiła kiedyś „Rzeczpospolitej”. – Są momenty, kiedy potrafię się z postacią identyfikować. Ale tylko momenty.Urodziła się w Krakowie 21 stycznia 1939 roku, z krakowskim teatrem związane są jej najważniejsze role. Jest pedagogiem krakowskiej PWST, tu także ukończyła Wydział Aktorski (1960) oraz Wydział Reżyserii Dramatu (1984). Stworzyła ok. 50 ról w Teatrze Telewizji, reżyserowała Mrożka, Fredrę i Szekspira. Wielokrotnie nagradzana.[/ramka]

Podyskutuj z autorką [mail=j.nowicka@rp.pl]j.nowicka@rp.pl[/mail]

Należy do aktorów o genialnym wyczuciu teatralnej formy. Precyzyjna, ale potrafi być też żywiołowa i całkowicie nieprzewidywalna. Wulkan energii.

– Na scenie jest koleżanką, ale grając obok niej, mam czasem wrażenie, jakby sama Helena Modrzejewska zstąpiła z obrazu – mówi Dorota Segda. – Ona uosabia całą epokę w polskim teatrze.

Pozostało 95% artykułu
Teatr
Kaczyński, Tusk, Hitler i Lupa, czyli „klika” na scenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Teatr
Krzysztof Warlikowski i zespół chcą, by dyrektorem Nowego był Michał Merczyński
Teatr
Opowieści o kobiecych dramatach na wsi. Piekło uczuć nie może trwać
Teatr
Rusza Boska Komedia w Krakowie. Andrzej Stasiuk zbiera na pomoc Ukrainie
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Teatr
Wykrywacz do obrazy uczuć religijnych i „Latający Potwór Spaghetti” Pakuły