Reklama

Dużo słów, mało muzyki

Twórcy spektaklu „Kieszonkowa orkiestra” w teatrze Komedia mieli ambitny zamiar zainteresowania dzieci muzyką klasyczną. Mało kto tym się zajmuje, bo to trudne zadanie. Mały widz nie lubi poważnych wykładów, woli zabawę. A dorośli chcą przede wszystkim opowiadać.

Publikacja: 17.02.2009 08:37

„Kieszonkowa orkiestra” mimo ciekawych założeń okazuje się ostatecznie spektaklem przegadanym. Najwi

„Kieszonkowa orkiestra” mimo ciekawych założeń okazuje się ostatecznie spektaklem przegadanym. Najwięcej traci na tym jego wartość edukacyjna

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Kiedy pobierałem nauki, do mojej podstawówki przyjeżdżali co miesiąc artyści z pewną panią. Ona mówiła, oni grali lub śpiewali. Ten model edukacji artystycznej wciąż obowiązuje. Filharmonia Narodowa urządza w szkołach rocznie 2 tysiące takich koncertów. Zaprasza też na spotkania z legendarną Ciocią Jadzią i na poranki dla małych melomanów.

Dziś dziecko jednak chce nie tylko słuchać. Lepsze efekty edukacyjne można osiągnąć poprzez zabawę, ale dorośli nie bardzo to rozumieją. Jeśli dzieci niewiele wiedzą dziś o Chopinie, to dlatego, że brak pomysłów, jak im go przedstawić. Uczeni chopinolodzy protestują, jeśli narodowego kompozytora ktoś chce zdjąć z pomnikowego piedestału.

W „Kieszonkowej orkiestrze” Chopin wciąż kaszle i kłóci się z George Sand. Żona Schumanna romansuje z Brahmsem, Bach nosi w kieszeniach ubranka i zabawki swoich 20 dzieci, a Wagner podrywa córkę Liszta.

Graeme Garden, autor „Kieszonkowej orkiestry”, jest jednak brytyjskim showmanem telewizyjnym, a programy satyryczne w tym kraju słyną z tego, że nie uznają świętości. Wobec słynnych kompozytorów Garden nie czuje więc respektu. Nie znaczy jednak, że lepiej dogaduje się z dziećmi.

„Kieszonkowa orkiestra”, choć reklamowana przez Komedię jako widowisko interaktywne, obarczona jest tym grzechem, co większość przedsięwzięć edukacyjnych. Widz zostaje zasypany nazwiskami i terminami, a ponieważ reżyser Norbert Rakowski chciał nadać spektaklowi wideoklipowe tempo i ciągle zmieniał sytuacje sceniczne, powódź słów zamieniła się w szum informacyjny.

Reklama
Reklama

Zdecydowanie za mało tu zabawy takiej, jaką dał pomysł, by „Cwałowanie Walkirii” Wagnera dzieci wzbogaciły wystrzałami z nadmuchanych przez siebie papierowych torebek. Twórcom i aktorom zabrakło też odwagi, by wyjść poza tekst sztuki. A przecież mogliby to zrobić na przykład w zbyt szybko uciętej rozmowie z widzami, czym według nich jest muzyka.

Dzieci chcą nie tylko słuchać, ale i dotknąć instrumentów. Zrozumieli to organizatorzy niedzielnych poranków muzycznych w Polskim Radiu, jednej z ciekawszych ostatnio inicjatyw edukacyjnych w stolicy.

Muzyka ma magię, którą można wzmocnić środkami teatralnymi. „Kieszonkowa orkiestra” jest pod tym względem skromna i prosta. Wyraźnie ustępuje widowisku „W krainie czarodziejskiego fletu”, granemu na niewiele większej niż w Komedii kameralnej scenie Opery Narodowej. Choć i tam wykład o muzyce jest przegadany, to muzyki jest zdecydowanie więcej, a teatralna akcja jest bardziej atrakcyjna dla małego widza. To niemal wzór spektaklu edukacyjnego, ale też konkurentów ma niewielu.

Teatr
Kożuchowska, Seniuk, Sarzyńska zagrają na wrocławskim dworcu PKP
Teatr
Robert Wilson nie żyje. Pracował z Lady Gagą, Tomem Waitsem, Danutą Stenką
Teatr
Grażyna Torbicka: Kocham kino, ale kocham też teatr
Teatr
Festiwal w Awinionie: Masakra w Gazie i proces 52 gwałcicieli Gisèle Pelicot
Teatr
Dano nam raj, a my zamieniamy go w piekło. Startuje Festiwal Szekspirowski
Materiał Promocyjny
Nie tylko okna. VELUX Polska inwestuje w ludzi, wspólnotę i przyszłość
Reklama
Reklama