Kleczewska sięgnęła po napisaną w latach 60. XX wieku sztukę Petera Weissa. Akcja oryginału rozgrywa się w 1808 roku w domu dla obłąkanych. Jednym z pacjentów jest markiz de Sade, który namówiony przez dyrektora placówki przygotowuje razem z innymi pensjonariuszami wystawienie swojej sztuki. Jej bohaterem czyni Jeana-Paula Marata, jednego z przywódców rewolucji francuskiej zamordowanego przez Karolinę Corday.
Obłąkani pensjonariusze wcielają się w kolejne role. Paranoicy, cierpiący na fobie i depresję rekonstruują rewolucję. Teatr zaczyna się przeplatać z rzeczywistością...
W latach 60. Weiss użył postaci de Sade’a, by opowiedzieć o rewolucji seksualnej. Tłem sztuki była też rodząca się kontrkultura.
Dlaczego Maja Kleczewska zdecydowała się powrócić do tego tekstu właśnie teraz?
– Z jednej strony to był bieg sprzyjających okoliczności, jak moja rozmowa z Janem Englertem i duży zespół Teatru Narodowego do dyspozycji, który jest w stanie udźwignąć tak potężny tekst – mówi reżyserka. – Z drugiej strony wydaje mi się, że nastał teraz taki czas, że ludzie mają potrzebę mówienia o rewolucji. Teatry w prawie wszystkich miastach wystawiają „Sprawę Dantona”.