Tegoroczny festiwal zdominowała polska dramaturgia. Teatr Polskiego Radia i Teatr Telewizji stawiają dziś przede wszystkim na rodzimą literaturę, coraz częściej poświęconą rozrachunkom z powojenną historią.
[srodtytul]Bez stereotypów[/srodtytul]
Sukcesy Sceny Faktu i słuchowisk opowiadających o wpływie ostatnich kilkudziesięciu lat na dzisiejszą rzeczywistość świadczą o tym, że to kierunek mile widziany przez widzów i słuchaczy. Co ważne, spektakle te coraz rzadziej trącą publicystyką. Dzięki temu, że ich twórcy skupiają się na losach pojedynczych bohaterów, a nie całego narodu, przynoszą też wiele znakomitych kreacji aktorskich.
Potwierdzają to werdykty jurorów. W przypadku konkursu telewizyjnego można mówić o nokaucie, bo "Golgota wrocławska" Piotra Kokocińskiego i Krzysztofa Szwagrzyka, świetnie wyreżyserowana przez Jana Komasę, zgarnęła nie tylko Grand Prix, ale także nagrody indywidualne: za tekst, zdjęcia, montaż, role męskie oraz wręczaną w tym roku po raz pierwszy Nagrodę Honorową im. Krzysztofa Zaleskiego – "za twórczość odrzucającą stereotypy i łatwe nowinki, umocowaną w pamięci i historii, dotyczącą problemów współczesności".
Spektakl opowiada o dochodzeniu młodego historyka do okrutnej prawdy o czasach stalinowskich. Badając niewysłane listy osób skazanych na śmierć, trafia on na korespondencję Henryka Szwejcera (świetna rola Adama Ferencego), dyrektora Komunalnej Kasy Oszczędności, który z dwoma współpracownikami w ukartowanym procesie został skazany na śmierć za kradzież kilkudziesięciu znaczków pocztowych.