- Wszystkie sceny mogłyby w jednym czasie dokonywać „zakupów", tak jak piłkarzy na koniec sezonu ligowego. Aktorzymogliby dzięki temu o wiele łatwiej zmieniać pracę — mówi Maciej Englert, dyrektor stołecznego Teatru Współczesnego i prezes Unii Polskich Teatrów.
Projekt zmian dotyczy ustawy o działalności kulturalnej, nad której nowelizacją pracuje obecnie sejm. Unia chce, żeby aktorzy byli zatrudniani na czas nieokreślony z możliwością corocznego rozwiązania umowy – przez obie strony – do końca kwietnia. Od tej daty do 31 sierpnia dyrektorzy mogliby uzupełniać skład zespołu, a niezadowoleni z posady artyści — szukać pracy w innych teatrach.
- Bronimy idei sceny zespołowej — twierdzi Maciej Englert. — Aktorzy muszą być dyspozycyjni, obecnie rano mają próbę, w środku dnia kręcą serial lub film, a wieczorem zdyszani biegną na spektakl. Gdy etos zawodowy odchodzi w zapomnienie, musi zacząć działać prawo. Dzięki istnieniu zespołu młodzi mogą uczyć się od starszych. We Współczesnym zachowana jest ciągłość pokoleniowa: od grającego tu kiedyś Tadeusza Fijewskiego, aż po Borysa Szyca.
Unia Polskich Teatrów postuluje także zmianę zapisu o podejmowaniu przez aktorów pracy w innych instytucjach. Ustawa w obecnym kształcie pozwala im grać w innych miejscach, jeśli nie koliduje to z planami teatru.
- Pomysł jest bezsensowny, ponieważ dyrektor nie może wiedzieć, czy i kiedy nastąpi kolizja terminów — komentuje Maciej Englert. — Grafik spektakli i prób ustala się na bieżąco. Natomiast daty występów w kinie czy telewizji wyznaczane są z dużym wyprzedzeniem.