Tytuł „Jackson Pollesch" sugeruje nawiązanie do twórczości Jacksona Pollocka, jednego z najbardziej niepokornych malarzy amerykańskich. Choć stosował często nieprzewidywalne i spontaniczne techniki malarskie (kapanie farbą na płótno a potem jej rozpryskiwanie), twierdził, że nigdy nie traci kontroli nad tym, co robi.
Pollesch, tak jak Pollock, próbuje dowieść, że w teatrze tak jak i w plastyce wszystko to, co wydaje się przypadkowe, może ułożyć się w sensowną całość. Tę tezę jednak nie do końca udaje mu się obronić.
Bohaterowie opowieści to grupa aktorów, którzy rozpoczynają próby komedii bulwarowej. Po wejściu do teatru okazuje się, że na scenie widać dość egzotyczną scenografię przedstawiającą nowe osiedle tajwańskich domków. Nie zrażeni tym artyści rozpoczynają próby. Z lubością cytują klasyków, roztrząsają po swojemu myśli filozofów. Jest mowa o kreatywności, twórczym impecie, a także przedsiębiorczości ludzi teatru.
Dowcipy nie zawsze są najwyższej próby, np. „Jesień w domu starców bywa śmiercionośna". W swych zachowaniach bohaterowie świetnie obnażają za to pustkę świata celebrytów.
Sceniczne postacie noszą imiona swych odtwórców, a czasami nawet ma się wrażenie, że grają ich własne wyobrażenie o sobie.