Najnowsze dokonanie spółki Janusz Józefowicz – Janusz Stokłosa, wyprodukowane przez Studio Buffo, łatwo sprowadzić do poziomu wydarzenia towarzyskiego, zresztą od tygodni "Politą" żywią się wszystkie portale plotkarskie. Józefowicz postanowił obsadzić swą piękną żonę Nataszę Urbańską w roli gwiazdy kina niemego Poli Negri – jedynej Polki, która podbiła Hollywood. Czyż to nie wdzięczny temat do komentarzy zawistników?
A przecież "Polita" zasługuje na znacznie więcej. Janusz Józefowicz promuje ją jako pierwszy na świecie musical w 3D. Co prawda gdzie indziej też podjęto próby wykorzystania techniki stereoskopowej w musicalu, a nawet w operze ("Madame Butterfly" w londyńskiej Covent Garden). Nie umniejsza to znaczenia "Polity" jako spektaklu wskazującego teatrowi nowe możliwości.
Technika 3D przenosi żywego aktora w wirtualną rzeczywistość, wykonawcom na scenie dodaje trójwymiarowej przestrzeni. Widz musi jedynie założyć specjalne okulary, jak w kinie. Granica między dwoma dziedzinami sztuki zaciera się także dlatego, że "Polita" obficie korzysta z filmu.
Niektóre rozwiązania są niezwykłe. Możemy oglądać Polę Negri płynącą luksusowym transatlantykiem do Ameryki (cytat z "Titanica") lub latającą samolotem nad pustyniami ("Angielski pacjent"). Obrazy dodane do epizodu w teatrze rewiowym są inspirowane hollywoodzkimi filmami muzycznym z lat 30., w chwilę później Natasza Urbańska tańczy na pałacowym tarasie ze Stefano Terrazzino (Rudolf Valentino) niczym Ginger Rogers i Fred Astaire w "Panach w cylindrach".
Komputerowy świat stworzony w studiu Platige Image musi imponować, a jednocześnie irytuje, bo stał się najważniejszą wartością. Atrakcyjne opakowanie zdominowało zawartość prezentu dla widzów. Bez techniki 3D "Polita" przeszłaby niezauważona, bo największą wadą tego musicalu jest on sam.