Realizatorzy zachowali włoski tytuł opery Marco Tutino, choć niewątpliwie lepiej byłoby spektakl zatytułować "Zmysły". Odwołanie do słynnego filmu Luchino Viscontiego jest jak najbardziej na miejscu. Włoskiego kompozytora i jego librecistę niewątpliwie zainspirował ten znakomity reżyser.

"Zmysły" to historia o namiętnej miłości z czasów walki o zjednoczenie Włoch. Ona jest arystokratką, on austriackim oficerem, a więc przedstawicielem okupanta. Uczucie połączy ich mocno, ale happy endu nie będzie. Gdy hrabina się zorientuje, że kochanek jest utracjuszem i cynicznym podrywaczem, złoży na niego donos do jego dowództwa.

Luchino Visconti nakręcił "Zmysły" prawie 60 lat temu, trudno więc go dzisiaj obejrzeć. Zajmuje jednak ważne miejsce w dorobku tego reżysera. Właśnie w tym filmie wykrystalizował się styl jego wielkich opowieści historycznych. Cechował je inscenizacyjny przepych, malarska umiejętność eksponowania detali i patos jakby przeniesiony z opery.

W podobnym klimacie utrzymana jest inscenizacja opery "Senso", której prapremiera odbyła się w styczniu ub. roku w Teatro Massimo w Palermo. Przygotował ją Argentyńczyk Hugo de Ana mający w dorobku kilkadziesiąt spektakli zrealizowanych głównie na scenach włoskich z La Scalą włącznie. Ten reżyser tworzy wysmakowane plastycznie i pełne przepychu spektakle, dla których również projektuje dekoracje i kostiumy.

Premiera "Senso" w Operze Narodowej to kolejna propozycja cyklu "Terytoria", który prezentuje utwory najnowsze. Zyskał ogromną popularność, ale jego fanów należy uprzedzić, że obejrzą propozycję inną niż poprzednie. Nie tylko reżyser, ale i kompozytor "Senso", Marco Tutino (rocznik 1954) to artysta przywiązany do tradycji.