Gdyby sztuka wystawiona w warszawskim Dramatycznym przez Pawła Miśkiewicza miała w Polsce premierę tuż po europejskiej – wiosną 2009 r. – teatr, który by się na nią zdecydował, przeżywałby oblężenie menedżerów i finansistów.
Zamiast słuchać uspokajających oświadczeń premiera Donalda Tuska o "gospodarczej zielonej wyspie", analizowalibyśmy przepowiednie noblistki. Zwłaszcza że zawarła w dramacie kąśliwą interpretację rozszerzenia Unii Europejskiej: oczywiście chodziło o nowe rynki zbytu i skok na naszą kasę. "Kto ma oczy z korka, ten musi dokładać z worka" – serwuje ludową prawdę Polakom mądrym po szkodzie.
Światową prapremierę "Kontraktów kupieckich" dały w koprodukcji dwa czołowe teatry niemieckie – hamburska Thalia i scena z Kolonii. Spektakl Nicolasa Stemanna z udziałem urodzonej w Polsce Patrycji Ziółkowskiej poszedł tropem XVIII-wiecznej "Opery żebraczej" Johna Gaya, a także wzorowanej na angielskim dziele "Opery za trzy grosze" Brechta.
Stemann oparł przedstawienie na partiach wokalnych. Odwołał się też do symboliki antykapitalistycznego albumu Pink Floyd "Animals", pokazując skłonnych do spekulacji menedżerów z głowami alzackich owczarków, ich ofiary zaś – w maskach owiec. Na scenie migotały kursy spadających akcji, euro przybito do krzyża, przekreślono na czerwono fotosy domów i dóbr konsumpcyjnych, które stracił kredytobiorca: nagi, krwawiący Łazarz.
"Kupieckie kontrakty" w Dramatycznym, trzeci od grudnia spektakl tego teatru o kryzysie gospodarczym (po "W imieniu Jakuba S." Demirskiego i Strzępki i "Kto zabił Aldonę Iwanowną" Michała Kmiecika), jest kameralny. I nie da się też ukryć, że lekko spóźniony. A jednak warto obejrzeć go dla fenomenalnej analizy języka ekonomicznego, z którego Jelinek wyławia kłamstwa i sprzeczności.
Paweł Miśkiewicz wyreżyserował przedstawienie w formie walnego zgromadzenia akcjonariuszy. Menedżerka (Anna Kłos-Kleszczewska) wita widzów, podzielonych w zależności od ceny kupionych biletów, na bardziej i mniej uprzywilejowanych. Przed wejściem na salę obrad, w scenie szkolenia, wymusza entuzjastyczne skandowanie wyświetlanych na telebimie haseł o tym, że tylko kupując udziały w europejskich projektach – stajemy się pełnoprawnymi obywatelami Unii Europejskiej.
Biada temu, kto dał się skusić bez głębszej rynkowej analizy. Podczas zgromadzenia dowie się m. in., że był idiotą, powierzając pieniądze instytucji, która musiała zbankrutować.
W roli widma menedżera sączącego jad szyderstw o tym, że tylko najbardziej wpływowi bankruci mogą zawsze liczyć na pomoc rządów, występuje Katarzyna Figura. Chór ofiar spekulacji miota się niczym marionetki, wybebeszając mściwie nadmarionetę prezesa zarządu. Również tylko w ten sposób może wyładować swoją frustrację akcjonariusz-samobójca (Krzysztof Ogłoza), dla którego pożegnanie z pieniędzmi oznaczało rozstanie z rodziną.
Kluczowe pytania stawia Anioł Sprawiedliwości, którego w projekcji wideo zagrała Stanisława Celińska. Jej monolog wprowadza wątek metafizyczny, ale też ośmiesza czarną magię marketingu. Anioł pyta: jak to możliwe, że po miliardach euro i dolarów nie został żaden ślad, gdy w przyrodzie nic nie ginie? Kto obraca teraz tymi pieniędzmi?