„Młody Stalin" Tadeusza Słobodzianka jest prawdziwą inauguracją jego dyrekcji w Teatrze Dramatycznym. Inscenizacja była oczekiwana i okazała się przewrotna i zaskakująca. Zdziwieni będą ci, którzy spodziewali się mrocznej opowieści o młodości jednego z największych zbrodniarzy XX wieku.
Dla naszych czytelników mamy zaproszenia
Słobodzianek uznał, że temu tematowi poświęcono już wiele utworów. Skupił się na czymś innym. Spróbował spojrzeć szerzej na problem ludzi sprawujących władzę, na klasę polityczną. Na tych, dla których polityka jest sposobem leczenia kompleksów, często ostatnią deską ratunku w nieudanym życiu. Ostrzega, że sprawowanie władzy zbyt często wypływa z chorych ambicji. Jest wciągające i często prowadzi do tragedii.
W historycznych postaciach, które pojawiają się na scenie, rozpoznajemy ludzi małych, czasem wręcz groteskowych. Niektórzy niebezpiecznie przypominają naszych zacietrzewionych polityków. Sama postać Stalina, który pojawia się w Pałacu Kultury i Nauki noszącym niegdyś jego imię, jest w tej opowieści niemal przezroczysta.