Ciotki rewolucji jadą na jałowym biegu

Ciąg dalszy prowokacyjnego „Lubiewa” na stołecznej scenie IMKI nie ma już tej siły co krakowska premiera sprzed dwóch lat pisze Jan Bończa-Szabłowski

Aktualizacja: 13.09.2013 13:19 Publikacja: 13.09.2013 13:18

Sylwester Piechura (Blondyn) i Paweł Sanakiewicz (Lukrecja) w spektaklu Tetaru IMKA.

Sylwester Piechura (Blondyn) i Paweł Sanakiewicz (Lukrecja) w spektaklu Tetaru IMKA.

Foto: Teatr IMKA

Teatr IMKA Tomasza Karolaka lubi odnosić się do problemów współczesnej Polski. Rozliczać z historią najnowszą, opowiadać o kondycji Polaków, burzyć mity, które narosły w ich świadomości. Weryfikować nasze wyobrażenia o sobie. W ten kontekst miała wpisywać się ostatnia premiera, czyli „Lubiewo, ciotowski bicz" przygotowana wspólnie z Nowym Teatrem w Krakowie.

Rzecz dotyczy pary podstarzałych homoseksualistów o wdzięcznych pseudonimach Patrycja i Lukrecja – bohaterów głośnej, skandalizującej powieści Michała Witkowskiego. Poznaliśmy ich w spektaklu „Lubiewo" zrealizowanym w Krakowie przed dwoma laty.

Tamtej premierze towarzyszyła atmosfera sensacji, bo reżyserowi Piotrowi Sikluckiemu trudno było skompletować obsadę. Wielu renomowanych aktorów odrzucało propozycję zagrania głównych bohaterów, podobno nie chcąc być utożsamianymi z tymi postaciami.

Po długich poszukiwaniach Siklucki skompletował wówczas obsadę, a zwłaszcza świetny duet Piotr Sanakiewicz i Edward Kalisz. Obaj występują też w części drugiej. O ile jednak pierwsza, która wywołała przewidywane emocje, zachwyty i zgorszenia, była próbą przełamania tabu, o tyle obecna kontynuacja jej nie wniosła do tej dyskusji niczego nowego.

Bohaterowie prowadzą coraz bardziej nudne opowieści, choć nadal dość pikantne, żeby nie powiedzieć pieprzne. W pierwszym „Lubiewie" Patrycja i Lukrecja mogły uchodzić za „ciotki rewolucji obyczajowej", teraz jednak są tylko po-ciotkami.

Ci, którzy byli zgorszeni, pozostaną nimi i teraz. A aktorzy niczego nowego nie wnieśli do kreowanych postaci. Zmienili tylko miejsce akcji na publiczny szalet. Witkowski najwyraźniej zdawał sobie sprawę z wtórności obecnej inscenizacji i dokleił, trochę na siłę, wątek karła homoseksualisty, który też walczy o swoje prawa. Oprócz odtwórców głównych bohaterów poziom aktorski całości jest, delikatnie mówiąc, umiarkowany. W pamięci pozostaje więc przede wszystkim przebój Ireny Santor „Już nie ma dzikich plaż".

Cóż. Nie warto wchodzić dwa razy do tej samej rzeki, mówi stare przysłowie, i coś w tym jest.

Teatr IMKA Tomasza Karolaka lubi odnosić się do problemów współczesnej Polski. Rozliczać z historią najnowszą, opowiadać o kondycji Polaków, burzyć mity, które narosły w ich świadomości. Weryfikować nasze wyobrażenia o sobie. W ten kontekst miała wpisywać się ostatnia premiera, czyli „Lubiewo, ciotowski bicz" przygotowana wspólnie z Nowym Teatrem w Krakowie.

Rzecz dotyczy pary podstarzałych homoseksualistów o wdzięcznych pseudonimach Patrycja i Lukrecja – bohaterów głośnej, skandalizującej powieści Michała Witkowskiego. Poznaliśmy ich w spektaklu „Lubiewo" zrealizowanym w Krakowie przed dwoma laty.

Teatr
Kaczyński, Tusk, Hitler i Lupa, czyli „klika” na scenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Teatr
Krzysztof Warlikowski i zespół chcą, by dyrektorem Nowego był Michał Merczyński
Teatr
Opowieści o kobiecych dramatach na wsi. Piekło uczuć nie może trwać
Teatr
Rusza Boska Komedia w Krakowie. Andrzej Stasiuk zbiera na pomoc Ukrainie
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Teatr
Wykrywacz do obrazy uczuć religijnych i „Latający Potwór Spaghetti” Pakuły