Niedawno w Teatrze Narodowym była „Łysa śpiewaczka", teraz doczekaliśmy się „Nosorożca", bo to utwór Ionesco, który wydaje się nadal aktualny. Wrócił do nas kilka dni po Marszach Niepodległości, zwanych przez niektórych „marszami nienawiści", zakończonymi spaleniem tęczy na placu Zbawiciela. W ten sposób niektóre akcenty tej opowieści ukazującej proces narastającej zarazy umysłowej – mogą dziś zabrzmieć szczególnie dobitnie.
Warto przypomnieć słowa, które powiedział sam autor w 1961 r. z okazji warszawskiej premiery także w Dramatycznym:
„Wielokrotnie zadziwiało mnie to, co można by nazwać prądem opinii, nagłą zmianą, którą on wywołuje siłą zarażenia, mającą charakter istnej epidemii. Fala fanatyzmu powoduje zaraźliwe przemiany umysłowe. Ludzie zmieniają swoje poglądy, zmieniają siebie i gotowi są z całą świadomością zamordować tych, którzy tych poglądów nie podzielają. Za nimi idą inni i tak dalej. Wszystko to dzieje się w kategoriach nie intelektu, ale uczucia, ślepego witalizmu. I ludzie ci nie upodabniają się, lecz wprost stają się dzikimi zwierzętami, na przykład nosorożcami".
Tytułowy potwór symbolizuje w spektaklu konformizm naszego świata